sobota, 6 lipca 2013

Imagin o Harrym Cz. 2

Oczami Harrego
Wciąż czuję na sobie twój gorący, pełen przywiązania uścisk, dotyk twojej dłoni, dziecka? Czy kobiety? Wciąż twój obraz, sinej, przemoczonej, obdartej nie tylko z odzieży ale przede wszystkim z choć maleńkiej radości . Pieniądze się nie liczą, wiem to na pewno. Biedny nie jestem, ale nie stać mnie by kupić twój uśmiech, oj za niego oddałbym wiele. Wciąż Cię widzę, jakby to było teraz, podkuloną, pod rozłożystymi konarami. Wśród nich byłaś taka mała, wręcz bezbronna na wielki pozbawiony zrozumienia świat, który nieustannie biję krwawym cierpieniem i krzywdą. Ten moment, jak z pokorą przyjmowałaś kolejny podmuch wiatru szarpiącego twoim bezwładnym ciałem, kolejne ciosy deszczu, kolejne błyskawice rozdzierające bezdenną ciemność, przebijające światłem twoją kruchą postać. Nie mogłem Cię zostawić. Potrzebowałaś mnie. Wziąłem Cię w ramiona. Czułem twoje ciepło, twoją rękę na mojej szyi, twoją głowę opartą o moją pierś. Czułem twój ból i wiedziałem, że muszę Ci pomóc. Zwątpiłem w to kim jestem, zwątpiłem w siebie i w to kim się stałem ..

Już jesteśmy blisko, tylko kilka kroków, już przekręcam klucz, już w środku, tylko my, we dwoje. Przystanąłem z tobą w ramionach w drzwiach pokoju. Ucałowałem delikatnie twoją szyję i powoli ułożyłem Cię na białym prześcieradle.Widziałem jak wstrząsają tobą dreszcze. Już wyciągałem rękę by Cię obudzić, jednak zatrzymałem ją zaraz przy twoim ciele  Byłaś taka niewinna, uroczo wtopiona w moje łóżko. Nie miałem serca Cię budzić, nie dałbym rady. Pojedyncze błyskawice i światło latarni przebijały mrok jaki panował w tym pomieszczeniu. Było ciemno, jednak ja, dobrze widziałem twoją twarz, smukłą sylwetkę. Trzęsłaś się z zimna, twoje przemoczone ciało lekko dygotało. Przykucnąłem przy Tobie. Nie chciałem byś się tak męczyła, byś tak cierpiała. Pragnąłem uwolnić Cię od mokrych ubrań. Jednak z tym walczyłem. Nie miałem prawa Cię dotykać, to było takie silne .. Westchnęłaś. Cofnąłem się diametralnie, bojąc się, że przerwałem twój błogi sen, ale na szczęście Ty dalej zasnęłaś. Usiadłem w kącie wciąż zachłannym wzrokiem penetrowałem twoje ciało. Zarysy dłoni, idealną linię ramion i piersi. Byłaś doskonała. Pożądanie ogarnęło moje myśli, przesiąkło mój umysł. Wstałem, nachyliłem się nad tobą. Rozpiąłem i lekko podnosząc twoje biodra, delikatnie zrzuciłem z pupy mokre spodenki. Tak bardzo biło mi serce, gdy spoglądałem w twoje nadal zamknięte powieki. Ponętna skóra prosiła bym zrzucił kolejne materiały na Tobie ciążące. Zagryzłem wargi i szepcząc w powietrze- Przepraszam Cię nieznajoma, podgiąłem zwiewny t- shirt, odsłaniając twój plaski brzuszek. Poruszyłaś się. Ślina stanęła mi w gardle. Przez sen szepnęłaś- jeszcze.. - i przeniosłaś ręce do góry, za głowę, wyginając do przodu swój obfity biust. Zamurowało mnie. Myślałem, że mówisz do mnie. Nie, ona śni - mówiłem sobie. Twój gest nie ukrywam, bardzo mnie podniecił. Teraz łatwiej było mi całkiem zdjąć górę twojego ubrania. Zrobiłem to, muskając przy tym od pępka, aż po same obojczyki twoje zimne ciałko.Byłaś w samej bieliźnie.


Krztusiłem się.Nie mogłem zabrać w płuca cennego powietrza, nie mówiąc nawet o oderwaniu, spragnionych twojego widoku, oczu. Nie, żebym nie widział kobiety w bieliźnie, chociaż to było dawno .. ale i tak Ty to co innego. Przejechałem gładko po moich lokach. -Tyle Harry- wciąć sobie powtarzałem. - Wystarczy, już dość zrobiłeś.- Ale mówić, a czuć to nie to samo. To zupełnie co innego. Jeszcze bardziej zbliżyłem się do Ciebie, jedną ręką opierałem się o posłanie, a drugą wyciągnąłem ku Tobie. -Wystarczy,że Cię dotknę.. MYŚLĘ, że to mi wystarczy.- szepnąłem. Drżącą dłonią musnąłem palcami twój dekolt, zjeżdżając w dół i w dół. w zagłębienie między jędrnymi piersiami. Jesteś taka piękna. Pod moim ciepłym dotykiem uniosłaś swoją klatkę bliżej ręki. Nabrałem powietrze i odważyłem się delikatnie przesunąć dłoń, trochę głębiej. Delektując twoje wypukłe kształty doszedłem do czułego punktu kobiety, do brodawki. Moje ciało momentalnie się napięło, a podekscytowany i spragniony szczęścia członek, stanął. Można powiedzieć powstał z martwych. Patrzyłem jak moje ciasne spodnie odchylają się w kroczu. Pokręciłem głową i przeniosłem wzrok na Ciebie. Rozwarłaś wargi, a z twoich ust wydobył się cichy, pełen rozkoszy jęk. Minęła chwila,a kurtyna twoich powiek się otworzyła ..


~.~

Podoba się? Bo mi tak szczerze to wydaje się, że nie jest taki zły ;d Komentujcie i piszcie czy chcecie ostatnią trzecią część tego imagina .. ;> 

Imagin cz1

Imagin z Harroldem

~.~
Jeśli lubicie słuchać piosenek czytając opowiadanie/ imagin myślę, że ta piosenka pięknie współgra z tym poniżej, smutnym imaginem .. KLIK ;-)

Jest wieczór. Jaskrawe światła ulicznych lamp, rzucają beztroskie cienie na zabieganych przechodniów, na auta ślepo pędzące po rozgrzanym asfalcie, nawet na mnie, na zapłakaną porzuconą przez świat małą dziewczynę. Dlaczego wszyscy tak szybko odchodzą? Uniosłam opuchnięte spojówki i zamglonym wzrokiem odprowadzałam warczący motor. Czy życie zawsze musi być takie okrutne? Zawsze musi zabierać nam bliskie osoby, które tak wiele dla nas znaczą i dla których my, tak wiele znaczymy?? Schowałam zarumienioną twarz w swoje smukłe dłonie. Miałam wyjebane na cały, pozbawiony wszelkich barw i sensu, świat. Na lipne wartości które chamstwem i powierzchownością kierują nam jak mamy żyć. Mam wszystko w dupie. Mam gdzieś opinie innych ludzi. Ich wskazujące na mnie palce, wulgaryzmy i ironiczne śmiechy. Na tyle ich tylko stać? Tylko tyle potrafią? Ranić i mieć z tego ubaw? Dzięki ale nie skorzystam. Nie chce tak żyć. Nie dziś, nie teraz. Nigdy. Letni muskający moje gołe ramiona wietrzyk, chłodno otulił moje serce. Wstrząsnęły mną dreszcze. Przeróżne uliczne twarze, dyskretnie chowają się w swoich przytulnych progach domku. Ja zostaję sama. Wciąż jedna, przez wszystkich opuszczona, siedzę na tej samej, co zwykle obdartej z farby, ławce. To jest mój dom, mój mały kawałek podłogi. Po raz kolejny otarłam oczy i roztopiony tusz kręto spływający po moich kościstych policzkach. Nie mam już nic. Nie mam nikogo. Każdy widząc moje problemy z pychą w garści powiedział ''żegnaj'' i odwrócił się do mnie plecami. Fajnie tylko, że jutro wrócą, jak sami będą czegoś potrzebować.Cicho dławiłam łzy. Na swojej lodowatej skórze poczułam pierwsze krople wody. Zapłakanym spojrzeniem przeczesałam granat niebios. Pewnie, jeszcze tego brakowało mi do szczęścia. Nagle złocisty piorun rozerwał błękit przestrzeni, piekielnie grzmotnęło, a z góry zaczął się sączyć siarczysty deszcz. Nie bałam się burzy. Wstałam i z założonymi rękami   udałam się przed siebie. Noga za nogą, krok za krokiem, niosły mnie gdzieś tam daleko, w nieznane. Gdzie jeszcze mnie nie znają, gdzie jestem czystą, nie zabazgraną ludzkimi plotkami kartą. Minęło kilka minut, a ja już byłam cała mokra. Brudna woda, wypełniła swoją materią każdą nić tkaniny moich ubrań.Wyżłobiła już każdą kieszeń.Strumień cieczy spływał z moich długich kasztanowych włosów na pokryte gęsią skórką, ciało. Byłam taka zmęczona .. Nie miałam sił, by przedzierać się przez zatopione w lustrze kałuż, betonowe płytki. Jestem zbyt wyczerpana. Niespodziewanie z gwałtownym impulsem zakręciło mi się w głowie, a świat nie bezpiecznie zawirował. Z wyraźną ulgą osunęłam się wzdłuż chropowatej kory pnia. Miękka trawa idealnie zastępowała mi wymarzone posłanie.Rozłożyste konary, ochraniały mnie przed otaczającą mnie rzeczywistością, przed nie ludzkim światem. Brr. Wykrzywiłam usta w lekki grymas, gdy z przybranych w zieleń, liści uleciało na mnie kilka, przejrzystych kropelek. Cienki top nie obronił mnie przed bijącym ze wszystkich stron chłodem. Niestety, nawet tyle nie było mi dane. Robiłam się senna. Kurtyna powiek nieustannie ciążyła, wymuszając ich zamknięcie. Odpadałam w sen. Jedyne co widziałam przed tym jak ogarnęła mnie ciemność, to zbliżająca się do mnie szczupłą postać. Mężczyzna. Jego lustrujące mnie swoją zielenią oczy. Zburzone na wietrze i deszczu loki .. On cały w nieskazitelnej skrupie swojej idealności 
..Był tak doskonały .. 

~.~

Co o tym sądzicie? To mój pierwszy imagin więc proszę o wyrozumiałość. W sumie to jest tylko jego pierwsza część .. Ale jest sens pisać ciąg dalszy?
 Liczę na komentarze!! ; )]

czwartek, 4 lipca 2013

Imaginy !!

~.~

Sorka, dzisiaj już nie zdążyłam nic dodać. Ale jestem w trakcie pisania imaginu o Harrym ;-) Sama nie wiem jak mam go umieścić na tym blogu. Może każdy nowy imagin będzie w osobnej zakładce? Zobaczymy. Jak macie jakieś propozycje, walcie!! ;d Potrzebna mi jest każda wasza rada. No więc Buziaczki ; * I zapraszam jutro, mam nadzieję, że go skończę .. Chyba, że będzie w częściach  ; )]

środa, 3 lipca 2013

Rozdział Dwudziesty

Oczami Harrego 
Gdy przyszedłem do tych obskurnych spowitych w pleśń ścian, budynku, a jej, mojej Rose nie było, nie byłem szczęśliwy. Byłem zdruzgotany. Ręce cholernie mi się trzęsły, a oczy spragnione jej widoku daremnie błądziły po osikanych kątach. Kurwa- Krzyknąłem i machinalnie uderzyłem w puste ruiny, a przestarzały cement posypał się na mnie. Wytrzepując go ze swojej głowy a także z oczu do których oczywiście też musiał wlecieć, gotowałem się w sobie. - Nie ma jej tu kurwa!!! Jak obłąkany zacząłem przechadzać się to w jedną i w drugą stronę. Biłem się z myślami ..- Gdzie ona mogła uciec.- Dobra, dość tego. Wyszedłem z pomieszczenia i szukałem czegoś, jakiejś rzeczy, cokolwiek, co mogło by naprowadzić mnie na jej trop. Gdy ujrzałem ślady jej ulubionych trampek, uśmiechnąłem się pod nosem. Tak bardzo je lubiła .. Nie tracąc czasu, przedzierałem się przez gęsty i bujny w szelaką roślinność, las. Myślałem, że zawału dostanę, jak zobaczyłem, że ten burak- członek mafii bije moją dziewczynę. Co jak co ale na to nie miałem prawa mu pozwalać. Rąbnąłem go z łokcia. Tak bardzo chciałem żeby to był sen. By moja Rose tak nie cierpiała .. Przeze mnie. Tak szybko ciepła krew otuliła jej śliczną twarz. Ukuło mnie serce, gdy nie odnajdywałem w jej przestraszonych oczach jakiejkolwiek radości, z tego, że mnie widzi. Nie potrafiłem w niej dostrzec, grama miłości. Nie to nie możliwe, ona mnie nie poznała. Tak bardzo osłabiona i wyczerpana chciała walczyć, nie umiała się poddać. Rozległa pustka nagle ogarnęła moje ciało. Chciałem być czuły ale chyba mi nie wyszło - Nigdzie nie idziesz!- to była raczej groźba .. ale ja po prostu nie mogłem zapanować nad swoimi uczuciami, nie byłem w stanie .. I tak gdy była już w moich ramionach i czułem jej bliskość, jej ciepło, cholernie się bałem. Oni mogli w każdej chwili się tu pojawić. Z jednym mogłem sb poradzić ale jeden nieuzbrojony burak, a chmara z pistoletami buraków, to chyba różnica. Nie dałbym rady jej obronić. Po prostu nie miał bym szans. W jednej sekundzie mogłem stracić wszystko co miałem- mogłem stracić Rose. I tak zbierało mi się na płacz, gdy to wszystko układałem sobie w głowie. Chciało mi się ryczeć, jak te natarczywe myśli, że to przeze mnie, że ona może umrzeć, że to wszystko moja wina, nie dawały mi wytchnienia, nieustannie na mnie napierały, z całej siły mnie dręczyły. Chciałem słyszeć jej głos .. i słyszałem, że mnie potrzebuje, że mnie pragnie i to że jej własna matka jej nie chce. Nie wytrzymałem. Gorzko zapłakałem. Musiałem jej powiedzieć, że ja jestem, tu obok, tu, przy niej. Wtuliła się we mnie. Już nie walczyła, tylko jak mały bobas mi się oddała. Pierwszy raz w życiu czułem się tak potrzebny i jedynie za nią, odpowiedzialny. Do końca naszej wędrówki już nic nie powiedziała. Usta zamilkły. Jednak mi wystarczył jej pełen przywiązania dotyk. Gdy cały zdyszany i lekko ucieszony, tym, że mam prawdziwy skarb przy sobie i narazie nie zapowiada się nic by mi go chcieli odebrać. Jednak gdy już kojącym głosem powiedziałem- Rose, już jesteśmy. I nie uzyskałem odpowiedzi, przeraziłem się. Delikatnie spuściłem ją ze swojego ramienia i ułożyłem na wilgotnej Ziemii. Rose, słyszysz mnie?!! Wargi nie drgnęły.Cicho uklęknąłem przy niej. Była blada. Krew, która nadal, a już nie powinna, sączyła się z teraz widocznie głębokich ran.,ostro kontrastowała z jej cerą. Była taka nieruchoma, taka .. Ygh .. Ślina stanęła mi w gardle .. Taka nie żywa .. - wycedziłem bez wyrazu. Czułem jak moje ciało dogania lęk. Nie mogłem się ruszać, byłem sparaliżowany .. Uniosłem oczy ponad moją jedyną, delikatną kruszynkę. Martwo wpatrywałem się w pozbawioną tchnienia przestrzeń.  Patrzyłem się tam nieustannie bijąc powietrze swoim zachrypniętym głosem- 
To wszystko moja wina, to przeze mnie. Zabiłem ją. Tak!! Ja ją zabiłem. 


~.~

Podoba się wam? Komentujcie ; )] Zastanawiam się czy może nie zacząć też pisać imaginów.
 Co wy na to? ;d

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział Dziewiętnasty

Oczami Rose
Biegłam tak szybko jak tylko mogłam, ale .. to czasem nie wystarcza by przeżyć. Wiedziałam, że nie dam rady, że po prostu nie mam szans. Nogi plątały się o złośliwie wystające konary, a powietrze, które już z trudem nabierałam do zmęczonych płuc odbijało się tam głuchym echem. Oblizałam na maksa wysuszone i spierzchnięte usta. - Rose, masz jeszcze siłę, nie poddasz się, musisz walczyć!!- bez przerwy szeptałam tych kilka słów swojej wyczerpanej podświadomości. Potworna postać zbliżała się do mnie. Powoli wyłaniając się zza tafli mgły ukazywała swoją umięśnioną sylwetkę. Zakręciło mi się w głowie. Nie wiem kto to jest, nie wiem kim jest ten gość, nie widzę twarzy,z resztą nie chcę widzieć oprawcy. Koniec. Moje ciało odmówiło już posłuszeństwa. To nie ma sensu. Wpadając na zakorzenione drzewo, przestałam biec. Zacisnęłam mocno oczy i wycieńczona, oparta o chropowatą korę pnia, z lekkością zsunęłam się po niej. Zimny pot, chłodzący moje rozgrzane skronie, przesłaniał mi widok. Zdołałam odrobinę uchylić lewą powiekę.. On stał nade mną. Barczysty mężczyzna z zaciśniętą do mnie pięścią syczał w powietrze złośliwe obelgi. Widziałam jak napina swoje potężne mięśnie. Pięść była coraz większa i większa .. W uszach zadzwonił dogłębny trzask. Dogłębny .. Ten dźwięk,wychodził z jakiejś głębi, z głębi czegoś .. Tak, z głębi mnie. Przeszywający ból rozdarł moje komórki i przeszedł do tkanek. Krew nie delikatnie zaczęła sączyć się z  otwartej rany. Spojrzenie, zamglone już nie potem ale czerwoną cieczą traciło kontakt z rzeczywistością. Wyszczerzyłam zęby i wydukałam- Dostałam w głowę! .. Ejj, ja ..- na moment umilkłam- .. dostałam w głowę!!- Zaczęłam histerycznie krzyczeć. To przecież nie jest śmieszne, mogę umrzeć .. Nie chcę śmierci .. Wiem, nie nadaję się do życia, ale nie chcę jeszcze umierać, nie teraz .. Gdy ten olbrzym, co sprzedał mi placka w ryj i szukając się do następnego, tym razem mocniejszego uderzenia, spadł. Spadł?! Raczej wyłożył się jak długi .. Lekko mówiąc byłam trochę zdezorientowana, nie wiedziałam, co się dzieje .. No, bo czy wielkoludy takie jak on, od tak, sobie padają na Ziemię? Chyba nie .. Silny mężczyzna, gdzieś koło trzydziestki leżał u moich stóp, wydając co rusz przerywane a jakże żałosne jęki. Nie było mi go szkoda. Wcale a wcale. Już uradowana z możliwości ucieczki podnosiłam się by wykorzystać tą wspaniałą okazję. Jednak to, raczej nie było mi dane. Niestety. Uniosłam przyćmiony wzrok i zarejestrowałam nim drugiego, nieco młodszego mężczyznę. W więcej szczegółów następnej, perfidnej karykatury nie miałam sił ani czasu by się w nie zagłębiać. Ciężkie spojrzenie jego zlewających się z tłem oczu, nieustannie na mnie spoczywało. Delikatnie uniosłam się do pozycji stojącej. Znów ból w skroniach odezwał się, a świat zawirował. Mężczyzna zbliżył się do mnie. Cicho ale dobitnie powiedział- Nigdzie nie idziesz!- Jego głos tak bardzo przypominał Harrego. Gdzie jest mój Harry?!! Powinien być tutaj, przy mnie .. - Krzyknęłam-  A właśnie, że idę!!- I jak małe dziecko wystawiłam język, oplułam kolesia i zaczęłam uciekać. Tylko, że uraz głowy i krew, która z niej stróżkami uciekała, nie pozwalały mi na wykonywanie gwałtownych ruchów. Zachwiałam się i zanim uderzyłam o twardy brzuch tego leżącego, poczułam silny uścisk dłoni na swoim ciele. To ten drugi .. Brutalnie zarzucił mnie przez ramię. Zaczęłam okładać go pięściami, kopać, gdzie tylko mogłam.  Tak strasznie się bałam. Serce wybijało dwa razy szybszy rytm niż szybkie kroki tego wielbłąda, podczas których unosiłam się i opadałam, unosiłam, opadałam. Resztką sił bezradności zaczęłam krzyczeć. Myślałam, że coś powie, a on nic. Zatkał tylko swoją grubą ręką moje usta, zamykając także odpływ głosu.Poczęłam go gryźć, z całej siły, jak tylko mogłam. W zębach poczułam smak krwi. - Nic Ci nie zrobię, nie krzycz- Powiedział mężczyzna.- Myślał, że uwierzę? To się mylił. Jeszcze głośniej krzyknęłam, a on szykował się do zadania mi ciosu. Serce podeszło mi do gardła, moje ciało się spięło. Tak bardzo się bałam .. - Proszę nie, nie chcę umierać, proszę.- Zaczęłam ryczeć. - Wiesz? Nikt mnie nie chce. Mój chłopak- Harry- uśmiechnęłam się martwo - Dlaczego go tutaj nie ma?! On mnie nie kocha .. Nikt mnie nie kocha .Moja własna matka chciała mnie zabić- ciągnęłam swój lamęt- Bo .. Ona twierdzi, że zabiłam jej synka. Rozumiesz?! Że ja kogoś zabiłam. Zrobiłam przerwę by pozbierać myśli .Ale przecież to nie moja wina. Prawda? Jak mogłam odebrać komuś życie będąc jeszcze w brzuchu, mając zaledwie osiem miesięcy. Prawda, że to nie moja wina, że wyszłam z brzucha cała i zdrowa, a on, mój braciszek nie miał takiego szczęścia ..  To nie moja wina, że wyszedł martwy!!! - Cała zasmarkana i zapuchnięta od płaczu, czekałam na jego reakcje, na jakieś uderzenie. A tu nic, cisza. Jednak po chwili Do moich uszu dotarł cichy szloch, on płakał .. on się cały telepał .. Zamurowało mnie, nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. - Rose, to ja- Wybąkał przez łzy- To ja, Harry. -


Śmieszny świat coraz bardziej zaczął wirować, tak szybko się kręcił .. Nie chciałam myśleć, nie teraz. - Rose!! Słyszysz?? To ja Harry Styles!!!- Wciąż słyszałam te słowa. Zamknęłam oczy i mocniej wtuliłam się w mojego ukochanego. Dobranoc- powiedziałam uciekając w sen, czułam jak pochłania mnie ciemność ..
Ta piękna ciemność ..

~.~

Nie jestem zadowolona z tego rozdziału .. Trudno,nie zawsze wszystko nam wychodzi .. ;/ 
Podoba wam się nowy wystrój bloga? Dzięki za komentarze ; *