piątek, 23 sierpnia 2013

Takie tam, no .. ;d

Niestety nie będzie mnie jeszcze przez kilka dni w mieście w którym mieszkam co wiąże się z brakiem możliwości pisania imaginów/ rozdziałów ..  Pseplasam was ;<

niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział Dwudziesty Drugi

Wiele godzin poszukiwania, każdy możliwy do sprawdzenia centymetr nadjeziornej przestrzeni został  przez nas co najmniej dwa razy dokładnie sprawdzony. Może lepiej by było zadzwonić na policję.. No ale co to da? Powiedzą jedynie, że nie minęło jeszcze dwudziestu czterech godzin, więc to za wcześnie, by wszcząć śledztwo .. Rzeczywiście, za wcześnie by się utopić .. Zmęczeni, szukaliśmy, albo raczej szuraliśmy sflaczałymi od piachu, nogami po falach, czekając na coś, co zmieni naszą dręczącą monotonie. Nie wiedzieliśmy co robić. Kilka godzin koszmaru bez szczęśliwego zakończenia. Już mieliśmy wracać i zaalarmować jakieś inne, może bardziej przydatne siły, gdy blady księżyc odkrył przed nami wyryte w kamieniu serce. Przejechałem dłońmi po śliskiej powierzchni głazu i niemo z dudniącym w piersi sercem, przeczytałem '' Harry i Rose .. '' Bezzwłocznie zawołałem wracających do domu chłopaków. Nikt nie wiedział co o tym myśleć. Niall przerwał tą cisze zmieszaną z radością i smutkiem. -Ej no, chłopcy!! Przecież Harry żyje, co? NIE CIESZYCIE SIĘ?!- zaczął skakać jak mały chłopiec, łapiąc nas za ręce nas za ręce. -Hallo!! Uśmiechnijcie mordy.. Nasz loczek żyje!!- Znów jak opętany wybił się w górę, ale widząc nasze nadal niemrawe miny przyodziane w pozorny uśmiech, opadł twardo na Ziemię. - Co jest? Przecież nasz loczek żyje .. Prawda? - Odpowiedziało mu nasze milczenie. - jeden napis niczego nie zmienia. - Zacząłem- Równie dobrze mógłby chcieć, po raz ostatni uwiecznić ich razem, w tym miejscu w którym ją po rpo raz pierwszy stąd wyłowił, a potem się ygh .. zabić?- To c, ciężko przechodzące przez gardło, słowo przypomniało nam o co walczymy. Stawka jest duża, bo jest nią życie. Niall rozbeczał się i wtulił się w moje i tak zimne ciałko.- Przyjrzałem się bliżej napisom. Zayn i Liam poszli w ślad za mną, a Horanek dalej smarkał w moją przemokniętą od jego łez, bluzę.- Może masz rację- przerwał Zayn- ale spójrzcie, czy litery w damskim imieniu nie są różne od tego męskiego? ''Rose .. '' On tego nie napisał ..

Przepełnieni nową determinacją oraz pałający w nową siłę ruszyliśmy w stronę naszego auta. Obraliśmy akurat ten kierunek, gdyż przypomnieliśmy sobie, że wstępując na plaże kilka godzin wcześniej, guma z opon samochodu zostawiła swój ciemny, kręty wzorek na ulicznym betonie. Nie byliśmy pewni, że to właśnie Harry odcisnął swój ślad lecz teraz nic nie było pewne. Mogliśmy tylko zaufać swojej intuicji i zdać się na ślepy los. I to właśnie zrobiliśmy .. 


~.~

Ten rozdział, może trochę  krótki, ale nie mam motywacji by pisać dłuższe .. ;< Nikt nie komentuje już nie jeden ostatni, lecz kilka postów. No nie wiem co pisać .. Po prostu jest mi smutno z tego powodu, bardzo smutno ; ( Proszę podnieście mnie na duchu ..

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział Dwudziesty Pierwszy

Oczami Rose 
Przedzierające się przez konary światło, ocuciło mnie z głębokiej nieważkości. Nigdy nie wdychałam narkotyków, ale ten stan był dużo gorszy. Kolebka świata trzymająca mnie w rozbujanych objęciach, nie zważała na moje problemy żołądkowe i ewentualnie chorobę lokomocyjną. Liście się unosiły, szydząc z mojej ciężkości i otępiałości. Cały las zapadał się po to, by od nowa podnieść się do góry. Nic nie stało w miejscu. Każdy oddzielny element oderwany od całej układanki nie wspólpracując z innymi puzzlami, samoistnie gonił w obranym wyłącznie przez niego, a nie prawa logiki i grawitacji, kierunek. To nie tak miało być. Nie wszystko miało wyglądać tak, jak wygląda. Na niczym nie mogłam skupić wzroku. Nie dobiegały do mnie żadne dźwięki. Było pusto i głucho. Wyrwana ze mnie samotność przeplatała się z niepokojącą ciszą. Co tu u licha się dzieje?! Resztkami sił, jakie mi zostały, próbowałam się podnieść, jednak ból w skroniach nie pozwolił mi na najdrobniejszy ruch. Dotyk ciepłej dłoni Harrego wymazał napięcie, przywołując szczelny kokon bezpieczeństwa ale i on nie przetrwał długo. Zdezorientowana brakiem jakiejkolwiek nuty, chociażby najdrobniejszego szelestu, szeptu, czy oddechu, powoli, by uniknąć bólu, przeniosłam wzrok na zatroskaną twarz mojego kochanego. Smukłymi palcami gładził moje policzki, ocierając ją ze szpetnej krwi, która je zdobiła. Teraz chciałam tylko, by moje zdrętwiałe uszy ukoił melodyjny ton jego głosu. Serce zabiło mocniej gdy przeniosłam spojrzenie z nawet tutaj bijących ostrą zielenią oczu na układające się w pojedyncze wyrazy, usta. Tak. Tu naprawdę coś nie grało. Przerażona, otarłam czerwoną ciecz sączącą się z moich uszu. Śledziłam jego wargi.. On coś do mnie mówił, a ja tego nie słyszałam.. Byłam głucha.

Oczami Louisa 
Z ciężkim sercem, na początku wśród zabaw i wygłupów,a potem już w totalnym milczeniu wyczekiwaliśmy kochanej mordy naszego Harroldzika. Nerwowo przesuwałem wzrokiem to na drzwi, to znów na chłopaków, oczekując jakiejś inicjatywy, pomysłu, który mógłby coś zmienić. Zegar z kukułką wybił właśnie kolejną godzinę naszego nie mającego sensu, czekania. Już miałem dość tych smętnych ponurych twarzy naszego zespołu czekającego na coś nie możliwego czyli przyjście Harrego. Cykanie zegara stało się męczące, z lekka wkurzające. Zdegustowany tym wszystkim co dzieje się w naszym wspólnym życiu od ponad dwóch tygodni, nie zamierzałem tak łatwo poddać się losowi i przyjąć jego zapewne nieciekawą ofertę, bez możliwości wymienienia, czy chociaż gwarancji. Wstałem i z pełnym urazu głosem, zwróciłem się do przyjaciół-  Macie zamiar resztę swojego życia siedzieć tu bezczynnie i zaspanym wzrokiem patrzeć w sufit nie robiąc nic co miałoby na celu pomóc naszemu loczkowi?! - Nie denerwuj się tak- zaczął Zayn- Harry nie jest małym chłopcem, da radę trafić do domu. Nie wychodził już od dłuższego czasu, może stara się uzupełnić płuca świeżym powietrzem? -Może po prostu chce sobie to wszystko przemyśleć?! Porządnie poukładać, a jak akurat znajdzie swój zakurzony, jakiś czas nie używany rozsądek i pójdzie po rozum do głowy? Wtrącił się Liam- Niee, przerwałem im wszystkim. -Przyjaciele powinni sobie pomagać, tak? A wy w żadnym wypadku nie staracie się pomyśleć o nim z innej perspektywy. Nie oszukujmy się. Harry od tej sprawy z głupią dziewuchą stał się inny, jakby ta woda wypłukała mu mądrość z jego i tak czasem pustego łepka. Chyba ślepi nie jesteście i dawno zauważyliście zmianę jaka w nim zaistniała. Trudno jest raczej przeoczyć jego zawodzący płacz i biało- czarny pogląd na życie. Nie myślcie, że taki nastrój tak łatwo od człowieka odchodzi .. Nie wpadliście na to, że pod pretekstem zażegnania wszystkich wspomnieć nad tym darzącym przez niego sentymentem jeziorze, może zakopać wspomnienia także o nas? Chociaż raz nie przemknęło wam przez myśl, że on możee chcieć się zabić?!- wywrzeszczałem na jednym wdechu. Zapadła trupia cisza. Nawet jeden słaby oddech nie majaczył mdławym szeptem, bo każdy z nas niemiłosiernie długo, wstrzymywał powietrze w płucach. - Louis ma rację- poparł mnie Niall- Nie wiemy co Styles teraz robi, nie odbiera od nas telefonów, nie wiemy też jakie głupie pomysły mogły zarodzić się mu w tych pokręconych loczkach. Przerwał i już bardziej pewnym siebie, głodem powiedział- Chłopaki, on nas potrzebuje.

~.~

No i jest rozdział dwudziesty pierwszy xd Nie wiem czy w ogóle pamiętacie coś z poprzednich ale mam nadzieję, że sobie przypomnicie ; )) Jak spędzacie wakacje? Siedzicie na tyłku czy macie coś ciekawszego do roboty? ;p Ja jestem nad morzem i na szczęście mam wifi!! Więc mogę kontynuować pisanie blogu ;d No to przesyłam wam pozdrowienia i miłego wolnego .. ;*

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Imagin o Harrym- część trzecia

Jak lubicie czytać imaginy wsłuchując się w jakąś piosenkę to dam wam 2 propozycje .. ;p 
-Tatu- 30 minutes - ta piosenka już była w poprzednim imaginie, ale ja ją kocham więc wybaczcie ;d
-Britney Spears- everytime - ta też jest fajna

Oczami [T.I]

Miałam piękny sen. Śniło mi się, że chłopak o przecudnych lokach ratuje mnie i koi moje nabrzmiałe lęki. W jego szczelnym uścisku wszystko było paradoksalnie proste, wszystko łatwe, a ja właściwie tylko w jego ramionach czułam się bezpieczna. Zimną twarzą opartą o jego gorącą pierś wychwytywałam każde pulsnięcie czerwonego narządu. Złapałam ręką za jego serce. Chciałam by było ono tylko moje, na zawsze .. Dotykał mnie, a raczej paraliżował mnie ciepłem swojej dłoni. Śniło mi się, że to była prawda .. Nie chciałam się budzić. Nie teraz. Nigdy. Pragnęłam przez wieki trwać w tej przecudnej chwili. Mogłam zapłacić każdą cenę, nawet swoje nie warte grosza, życie, by choć przez chwilę znów go poczuć. Chciałam tylko przy nim być. Czy oczekuję zbyt wiele? Oślepiający blask pioruna jednym gestem przerwał to, w w którym jak w transie, chciałam, a raczej potrzebowałam trwać. Niechętnie otworzyłam swoje powieki. Zamknęłam je, przetarłam i z drżącym serduchem ponownie je otworzyłam. Uśmiechnęłam się powoli. To nie był sen. On tu był. Był ze mną. Utonęła w jego wyjątkowo bijących soczystą zielenią, oczach. - przepraszam- z trudem wykrztusił, a z jego błyszczących tęczówek uleciało kilka kryształowych łez. - nie chciałem, alle .. - ciągnął. Widziałam jak się trzęsie. Bał si. Nie obchodziło mnie to, że jestem w bieliźnie. Ufałam mu, że nie zrobi mi nic złego, że nie zrobi mi żadnej krzywdy. Pochłonął mnie lęk. Nie trapiłam się o siebie .. tylko o niego. -Proszę Cie, nie płacz- wyszeptałam błagalnym tonem. Żal rozrywał mnie na kawałki. Rozpadałam się widząc jego smutek i głupie poczucie winy. Złapałam go za roztrzęsioną dłoń i przyciągnęłam ku sobie..Zaskoczony moją gwałtownością stracił równowagę i upadł ze mną na delikatne posłanie. Przeniosłam się na niego i złączyłam nasze usta w czułym, pełnym oddania pocałunku. Ujął mnie w talii , a ja zanurzyłam swoje dłonie w jego roztrzepane loczki. Deszcz bił i krzyczał swoim pluskiem, by go wpuścić w nasze rozgrzane od ciepła naszych ciał, ramiona. Jednak on nie miał nic do powiedzenia miłości, która w nas tętniąca oddzielała nas nieprzeniknioną barierą od tego połamanego świata i ludzkich problemów. Nie musieliśmy nic mówić. Nasze dusze na opierzchniętych od namiętnych pocałunków wargach, wyryły dwa niewinne słowa '' Kocham Cię'' Zlepiona w jedno ciało z chłopakiem ze snów pragnęłam czegoś więcej. Po kolei, z boleścią odrywając się od jego pociągających ust, z pożądaniem ściągałam jego ubrania. Jednak gdy sięgnęłam po jego bokserki, które były już ostatnią częścią jego garderoby, wiedząc do czego zmierzam .. Stanowczym ale jednak czułym dotykiem zatrzymał moje dłonie. Oderwał mnie od jego warg,a ja cicho westchnęłam. Powoli obrócił mnie tyłem do niego. Objął mnie i delikatnie zakładając mój zabłąkany kosmyk włosów za ucho, prawie szeptem wypuścił z siebie- Nie kochanie- lekko speszona, odwróciłam głowę w jego stronę i popatrzyłam mu w oczy- Nie mogę tego zrobić- pogładził mnie po policzku, a ja rozwarłam lekko usta- Jesteś taka malutka, taka wątła- spuścił wzrok- Nie pozwolę sobie na to by Ciebie wykorzystać- znów na mnie spojrzał- Za wiele dla mnie znaczysz- znów powoli, jakby bojąc się, by mnie nie rozbić, przyciągnął mnie od tyłu do siebie. Uśmiechnęłam się smutno, a z oczu pociekły prawdziwe łzy szczęścia. Zanim jeszcze zapadłam w wołający mnie z oddali sen, ucałowałam jego dłoń spoczywającą na moim brzuchu i szczerze powiedziałam- dziękuję, że jesteś ..

~.~

Myślę, że jest już jakiś postęp.. w końcu skończyłam ten imagin .. ;d Podoba się wam?? ;p Ploose, piszcie komentarzee, nie ważne czy z anonimka czy nie. Ważne, że wyrażacie swoje opinie i dodajecie mi otuchy w mojej dalszej ''pracy'' ; )) Teraz biorę się za opowiadanie .. ;>

sobota, 10 sierpnia 2013

Imagin o księdzu- Zaynie +18!!


 Był wieczór. Latarnie cicho rzucały cień na razem splecione dłonie zakochanych przechodniów. Słońce delikatnie oblewało swoim czerwonym  wdziękiem zasypiający świat. Przeniosłam wzrok na zlewające się z chodnikiem, zielone trawniki. Ciepłe barwy otulały kulące się w swoim kokonie bezpieczeństwa, płatki róż. Nie byłam sama, szłam z kolegą .. No dobra, z bliższym kolegą. Może świetnie się dogadujemy znajdując wspólny język i ogólnie razem, nieźle się bawimy. Ale to by było na tyle. Ja nie czuję nic więcej. Jednak niestety nie mogę tego powiedzieć o Benku. Zdaje mi się, że oczekuje czegoś więcej .. Razem się wychowaliśmy na ulicznym podwórku. Razem dzieliliśmy swoje kłopoty i problemy, wspólnie znajdując na nie najlepsze rozwiązanie.. Przyszedł czas kiedy mocno się pokłóciliśmy, wygarniając sobie wzajemnie ciemne zakamarki wroga, oddaliliśmy się od siebie na szereg długich lat. Nie dawno jednak nasze dusze z powrotem się złączyły, a ja boję się, że nie tylko w formie przyjaźni. Nic do niego nie czuję. Może to głupie, ba! Chore, ale moje serce należy już do innej, oddalonej od świata osoby. Nie, nie jest on zamknięty w psychiatryku, ani nawet nie grzeje łóżka w zamkniętej izbie, oddziału zakaźnego. Jest zdrowy .. I nawet leczy innych, ich dusze, przez Boga. Codziennie biczuję się za to, że zakochałam się w księdzu. Zayna- bo tak ma na imię, po prostu nie da się nie lubić. Na pozór zawsze uśmiechnięty, tryskający charyzmą i nieokaleczonym optymizmem do życia. Przez Zbawiciela, wybacza pokutującym ludziom ich własne grzeczy, a sam grzeszy urodą. Hipnotyzujące ciemne oczy odzwierciedlają satysfakcję i spełnienie, z tego kim jest i z tego, co robi. Nie ukrywam, dobrze odczytuję ludzi i ich osobowości. Także jego. Wiem, że nie jest do końca takim człowiekiem, za jakiego się poddaje. Ludzie widzą to, co chcą widzieć nie zważając na prawdę.  Tylko ja dostrzegam go nie raz posępnego i tylko ja widzę ból w oczach nawet wtedy gdy usta się śmieją. Wrażliwy, delikatny, a czasem gwałtowny i brutalny .. Ideał kobiety, co? W każdym razie na pewno mój. Może powinnam zapomnieć o nim i o tym jak spustoszył moje wnętrze odbierając mi całkowitą radość .. ale nie potrafię. Tak bardzo żałuję że na lekcjach katechezy, które prowadzi odwiedza mnie złudnie tęsknym wzrokiem, przyprawiając mnie nie tylko o zimne dreszcze ale i o kłęby nadziei. Może to jego niewinność i zakazanie przyciągają mnie do jego osoby? Nie wiem, ale to nie jest głupie zauroczenie, to jest coś więcej. Właśnie przechodziliśmy koło kościoła, a ja patrząc w jego otwarte okno, potknęłam się o swoje własne nogi. Tak, jeszcze tego brakowało, bym się przez niego zabiła, w sumie to może odprawiał by pogrzeb nad moim grobem i chociaż wtedy, chociaż raz o mnie pomyślał .. Z zadumania wyrwał mnie głos Benka. – To jak, zgadasz się? – zapytał, unosząc jedną brew. – Tak .. – odpowiedziałam powoli, nie wiedząc w jakie bagno właśnie się pakuję. – Wiedziałem, że się zgodzisz – nie ukrywał radości -  Zapytam się brata czy by nas nie podwiózł,  w sumie to jezioro, nie jest tak daleko .. -  No, super – odparłam bez entuzjazmu.. -Zobaczysz będzie fajnie- stanął przede mną tarasując mi przejście, ujął moje ręce i niespodziewanie przyciągnął do siebie ofiarując na moich ustach pocałunek.  Spanikowanym wzrokiem dostrzegłam sylwetkę Zayna ponuro i z jakimś innym, zabójczym wyrazem twarzy patrzącym na wylot naszych połączonych dłoni. Oblana wielkim rumieńcem, momentalnie odskoczyłam od Benka. Purpur na moich policzkach w żadnym wypadku nie odzwierciedlał wstydu  jakim teraz płonęłam. W jego ciemnych tęczówkach było coś dziwnego, uraza, rozczarowanie, nie wiem co ale jego determinacja mnie przerażała. Zresztą zawsze się go bałam. W moim otoczeniu zmieniał się przyodziewając pancerz mroczności i skrytej tajemnicy. Budził nie pokój. Spotkania z nim oznaczało pełne cierpienia i bólu chwile, w których musiałam się przed nim kryć, kryć siebie i swoje uczucia. Zmieszanie Benka przerwał niski głos- mojego nauczyciela, a i też księdza – [ T.I ],musimy porozmawiać, dobrze? – nie czekając na moją zgodę, pociągnął mnie w stronę ciemnych, teraz w nocy już nie czystych i zapewniających bezpieczeństwo, raczej przerażających murów. – Allee .. – wyszeptał Benek – Ty kolego, pilnuj lepiej swojego ładnego tyłeczka, by przypadkiem ktoś, go zaraz nie uszkodził- wycedził Zayn przez zaciśnięte zęby, a wszystkie moje wnętrzności momentalnie podskoczyły. – Nie miałam odwagi by wydusić z siebie jakiekolwiek słowo, zresztą przez zaciśnięte gardło nie miałabym jak wypowiedzieć chociażby najdrobniejszego słowa. Szelest naszych kroków, jego dłoni zaciśniętej na moim nadgarstku zawiodły nas w jeszcze ciemniejsze zakamarki Świętego placu, o których szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, że istnieją. Ze zgrozą rozejrzałam się po tym ‘’nieznanym terenie ‘’ zatrzymując wzrok na jego skupionej twarzy. – Co z nim robiłś? – zapytał się mocno zaostrzonym tonem. Zdenerwował mnie i to mocno .. – nie jestem dziwką – odburknęłam. Jego usta zacisnęły się w wąską i bladą linię. Wyglądał tak pociągająco .. Odrzuciłam szybko tą myśl- Pytam się, co z nim robiłaś? – Zmniejszył dystans i mocniej zaakcentował swoje zdanie. Do moich oczu napłynęły łzy przegrania, walczyłam by ich nie wypuścić, by nie okazać swojej słabości. Co on sobie wyobraża?! Wściekłość walczyła z bezsilnością, tak dziwnie na mnie działał ..  – Czego ode mnie chcesz?!! Kurwa, Jestem chyba człowiekiem, czy to nie jest normalne, że spotykam się z innymi ludźmi?!! Czemu nie pytasz o to innych rówieśników, tylko mnie?! Co ja Ci do cholery zrobiłam .. – Ty jesteś inna .. Odpowiesz mi w końcu,co Cię z nim łączy ..?! – To jest już chyba moja sprawa- wywrzeszczałam mu  prosto w oczy i w kilku centymetrową odległość jaka nas dzieliła. Jego  twarz momentalnie się zmieniła. Zdecydowanym  ruchem przyparł mnie do muru, rozkładając moje łopatki i ręce w kształcie litery w. Serce stanęło mi w gardle, a ucisk jego przywartych dłoni do kłykci , sprawił, że nie mogłam zabrać tchu w piersi. Czułam jego oddech na swoich policzkach. Patrząc mi się w oczy z głosem pełnym pewności siebie, rzekł ; - mylisz się, bo moja .. To był moment. Przeniósł wzrok na moje ociekające złością usta, a nienawiść, która z nich wypływała zgasił gorącym dotykiem swoich warg. Pożądanie i miłość usunęła gniew przesycając pragnieniem czegoś więcej moje, teraz ożywione szare komórki. – Alle .. zaczęłam, odrywając się jak oparzona od jego języka. Czułam jak już mi go brakuje. Próbowałam wyrwać się z ucisku, jakim nadal napierał na moje ramiona, nie chciałam, ale musiałam uwolnić się z ciężaru jego ciała przeciskającego mnie do murów kościoła. Był silniejszy. Jego mocny uchwyt nie dawał mi szans, bym chociaż drgnęła. Wsadzając mi swoją nogę między moje nogi, a przy okazji też w biodro, ujął jedną dłonią twarz i delikatnie ją ku sobie uniósł, nie dając mi możliwości uciec wzrokiem. Otworzyłam szerzej swoje oczy. – Walczysz sama z sobą. Wiem, że chcesz tego. Proszę, zaufaj mi. Jjja, nie zrobię Ci krzywdy – pociągający, raczej słodki ton, urzekł mnie. Tych parę zdań wypowiedział już nie rozkazującym lecz pełnym prośby i błagania, głosem. Moje podbrzusze zawirowało, miał rację. Ja go wciąż kocham. Poczułam ogromne pragnienie, już nie tylko na pocałunek .. Uwięzione ręce gładziły zimny kamień, a ja mobilizując siły i wypinając do przodu klatkę przywarłam do jego ciepłych warg. Nie potrafiliśmy się od siebie oderwać. To było niemożliwe. Puścił moje dłonie, a ja wskoczyłam na niego okrakiem. Wiedziałam już, że na tym się nie skończy. I miałam rację ..

Rozgrzani od pocałunków wtargnęliśmy przed drzwi jego pokoju. Wtopieni w swoje usta oddaliśmy się grawitacji i z potężnym łaskotem odbiliśmy się od okrytej perskim dywanem, podłogi. Nie ważne, że naszymi jękami i hałasem, którego nie szczędziliśmy, mogliśmy przyciągnąć zaciekawionych ludzi. Nic się nie liczyło. Czas i wszechświat nie miał odrobiny znaczenia. Po prostu się nie liczył. Odlewani od przyzwoitości pieściliśmy się językami. Łaknąca jego bliskości rozkroczyłam się i w niepochamowanych konwulsjach miłości wiłam swoim tyłkiem po jego narządach. Wsadziłam swoje ręce pod jego t- shirt. Jego nagi tors obdarował mnie gęsię skórką. Namiętność rozpalała nasze ciała. Niezmącony ogień żarzył naszą zachłanność. Chcieliśmy więcej. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Przybita w nowe, nieokrzesane siły rozdarłam na strzępy materiał okalający jego zarysowane mięśnie. Zatrzymał się, a w jego oczach widziałam błysk nieopanowania i diabelskie pożądanie. Wstał. Zrobiłam to samo.  Cholernie bałam się, że przestanie. – Kurwa, nie kończ tego- wyjęczałam w jego świecące się tęczówki. Błagałam go tak jak umierający o litość. Przycisnął mnie swoim ciężarem do szafy. Stare meble zgrzytnęło. Jednak moje serce przedzierające się przez wypiętą pierś zagłuszało ten syk. Zimne dreszcze wychwyciły moje zwiotczałe mięśnie. Jedną ręką objął moje lędźwie, jeszcze bardziej zmniejszając dystans jaki nas dzielił, a drugą nie czekając na pozwolenie wsadził pod okalające moje miednice spodnie i majtki. Mocną dłonią ścisnął mój nagi pośladek. Zaskoczył mnie. Zamknęłam powieki otwierając przy tym usta, a z mojego gardła wydobył się głośny jęk. Wygięłam się pod wpływem jego dotyku, dusząc gołą klatkę swoim obfitym biustem. - Chcesz tego? Wyszeptał zachrypniętym, w dodatku niskim głosem lekko nadgryzając moje ucho. Jego uścisk przybierał na sile wpychając mnie w jego biodra. Czułam jak robię się mokra. Wiedziałam, że to nie pot ustawia wilgoć w mojej bieliźnie. Widział jak bardzo jestem napalona. Uśmiech zadowolenia i satysfakcji rozświetlił jego twarz. Mając rozchylone wargi i przymknięte oczy badałam jego ciało opuszkami swoich palców. Przybliżyłam twarz do jego twarzy. Objęłam ustami zgięcie jego szyi i czule pocałowałam. – cholernie tego chce. Nadal się uśmiechał, bo wiedział jak się męczę, go pragnąc. Wciąż jęcząc zrzuciłam ubranie, zostawiając na sobie tylko bieliznę. Przywarłam do niego z powrotem. Jednak on z gwałtem i porywczością rzucił moim roztopionym w pożądaniu ciałem w znajdujące się obok łóżko. To był moment, krótka chwila. Leżałam na brzuchu, a moją sylwetkę wierciły gorące larwy namiętności. Szelest zrzucanych ubrań obudził we mnie coś nowego, czego nie byłam w stanie opisać, czegoś w rodzaju od dawna upragnionej wolności, czegoś nieosiągalnego, co teraz przesiąknięte w moje ciało mogłam osiągnąć. Ciężkie kroki zdradziły jego obecność. – Nie myśl, że będę delikatny, skarbie. – lekko dysząc z napięcia wystrzelił te słowa prosto w moje żyły, przesiąkły one w krew, która pod syta płomieniem, zaczęła nonszalancko wrzeć. Ja też nie zamierzałam być delikatna, jednak nie zdążyłam nic powiedzieć. Zayn szarpnął dolną bieliznę z mojego tyłka i nie wahając się nawet przez chwilę, szybkim ruchem odrzucił ją w kąt. Pokryły mnie zimne dreszcze, jednak skłamałabym mówiąc, że mi się to nie podobało. Ba, raczej z ogromną nie cierpliwością czekałam na resztę spektaklu. Wciąż leżałam na brzuchu, a on mocnym chwytem uniósł moje biodra i pociągnął do siebie. Moje ciało ulegając wpływom jego dłoni przesunęło się bliżej jego postaci, marszcząc prześcieradło. Zaskoczona tym, wypuściłam z siebie gorące powietrze. Czułam jego członka wędrującego po mej nagiej skórze. Byłam wypięta. Miednica podtrzymywana w górze przez silne męskie dłonie, a proste ręce uniesione za głowę, trzymały się łóżka. Ogarnęło mnie ogromne pragnienie, jakiego jeszcze nigdy w swoim krótki, siedemnastoletnim życiu, nie doświadczyłam. Pragnienie by poczuć go już w sobie ..  Krzyknęłam z wrażenia gdy z nie ukrytym impetem we mnie wtargnął. Otworzyłam szeroko oczy, gdy on wchodził głębiej. No dobra, nie byłam przygotowana na taki ostry start. Zajęczałam. Bolało, i to cholernie ..  w końcu to mój pierwszy raz, ale to ogromne podniecenie i szczęście jakie wsadził we mnie sprawiło, że zapomniałam o bólu, tylko osłupiała delektowałam się tą rozkoszą. Z nie ukrywanym żalem, szepnęłam  ‘NIE’’ Gdy wychodząc, pozbawił mnie tej nuty przyjemności. Zluźnił uchwyt swoich cudownych dłoni przez co lekko opadłam na pościel przesuwając się w przód. Jednak, ku mojej radości, puścił mnie, po to by z jeszcze większą siłą, przyciągając mnie ponownie i we mnie wejść. Znów jęknęłam, tym razem głośniej niż poprzednio. Powtarzał tę czynność, zanurzając się we mnie coraz głębiej i coraz mocniej. Kąpałam się w tym pięknym uczuciu dysząc rządzą i błagając o więcej. Moje pory przelewały się i parowały tym zaklętym hormonem, który we mnie tętnił. Podczas rytmicznych uniesień .. w przód i w tył, moje nabrzmiałe podnieceniem piersi ocierały się sutkami o delikatny materiał prześcieradła. . Gdy we mnie wjeżdżał,, trząsał mną jak marionetka. Nie przeszkadzało mi to. Uginałam się pod jego wpływem, zaciskając pięścią i szarpiąc przy tym paznokciami, pościel. . Byłam mokra. Już nie z siebie. Nie sama w sobie, tylko z kimś w sobie. Jego substancja rozlała się we mnie, a ja delektowałam się kolejną falę namiętności. Czułam jak dochodzę. Jego dyszące, pełne spełnienia dźwięki ‘’ oh, jak dobrze .. O, tak!! Byłaś złą dziewczynką .. Bardzo złą .. ahh, ‘’ i głośne stęki jakie wydobywały się z jego odchylonej do tyłu głowy sprawiały, że orgazm przesycił moje ciało. Bez żądnego opamiętania, skomląc, już sama wyginałam się, bez pomocy jego dłoni, chcąc by on jak najszybciej znalazł się we mnie. Uwolnił uścisk i nie przerywając penetrowania mojego ciała swoim członkiem nachylił się na mnie i złapał swoimi dłońmi moje twarde z emocji, piersi. Nawet nie wiem kiedy zgubiłam swój stanik ..Otworzyłam szeroko usta, a z moich warg wydobył się potworny jęk. – Zayn! Wrzasnęłam – Zayn!!- znów powtórzyłam. Przestał. Odwrócił mnie na plecy i nie mogąc złapać tchu popatrzył mi się prosto w oczy i pełnym wyrzutów głosem, powiedział – przepraszam, ja jjja- zaczął się jąkać – ja byłem zbyt brutalny. Ejj, no, przecież nie o to mi chodziło, sama tego chciałam, nie? Widząc żal w jego ciemnym spojrzeniu uniosłam kark i wplatając ręcew jego włosy, zaczęłam ssać dolną  wargę. Odwzajemnił, najpierw delikatnie, a potem już namiętnie mój pocałunek. Gdy na chwile przerwałam, on tęsknie obserwował mój biust. Nie chciałam by się męczył. Poprowadziłam swoimi rękami jego dłonie by odnalazły moje atuty, a on z wielką radością zaczął je pieścić. W gorącym pocałunku, zlepieni w jedno ciało pokonaliśmy barierę bliskości i miłości. Te kilka chwil, jeden zakazany owoc pokazał mi prawdziwy smak życia. Prawdziwy smak .. jego.
~.~

Jejkuuu, przepraszam was za tak długą nieobecność. No ale jakoś tak wyszło. Był czas, że nie byłam w swoim rodzinnym mieście, a były też takie chwile gdzie nawet będąc w swoim domku, miałam wiele innych spraw .. Wybaczycie? Tak na pojednanie, zamieściłam tutaj imagin O Zaynie, no, trochę erotyczny xd A jutro postaram się dokończyć poprzedni imagin, którego oczywiście jeszcze nie skończyłam ;d Ojj, mam baardzo duże zaległości.. ;<

sobota, 6 lipca 2013

Imagin o Harrym Cz. 2

Oczami Harrego
Wciąż czuję na sobie twój gorący, pełen przywiązania uścisk, dotyk twojej dłoni, dziecka? Czy kobiety? Wciąż twój obraz, sinej, przemoczonej, obdartej nie tylko z odzieży ale przede wszystkim z choć maleńkiej radości . Pieniądze się nie liczą, wiem to na pewno. Biedny nie jestem, ale nie stać mnie by kupić twój uśmiech, oj za niego oddałbym wiele. Wciąż Cię widzę, jakby to było teraz, podkuloną, pod rozłożystymi konarami. Wśród nich byłaś taka mała, wręcz bezbronna na wielki pozbawiony zrozumienia świat, który nieustannie biję krwawym cierpieniem i krzywdą. Ten moment, jak z pokorą przyjmowałaś kolejny podmuch wiatru szarpiącego twoim bezwładnym ciałem, kolejne ciosy deszczu, kolejne błyskawice rozdzierające bezdenną ciemność, przebijające światłem twoją kruchą postać. Nie mogłem Cię zostawić. Potrzebowałaś mnie. Wziąłem Cię w ramiona. Czułem twoje ciepło, twoją rękę na mojej szyi, twoją głowę opartą o moją pierś. Czułem twój ból i wiedziałem, że muszę Ci pomóc. Zwątpiłem w to kim jestem, zwątpiłem w siebie i w to kim się stałem ..

Już jesteśmy blisko, tylko kilka kroków, już przekręcam klucz, już w środku, tylko my, we dwoje. Przystanąłem z tobą w ramionach w drzwiach pokoju. Ucałowałem delikatnie twoją szyję i powoli ułożyłem Cię na białym prześcieradle.Widziałem jak wstrząsają tobą dreszcze. Już wyciągałem rękę by Cię obudzić, jednak zatrzymałem ją zaraz przy twoim ciele  Byłaś taka niewinna, uroczo wtopiona w moje łóżko. Nie miałem serca Cię budzić, nie dałbym rady. Pojedyncze błyskawice i światło latarni przebijały mrok jaki panował w tym pomieszczeniu. Było ciemno, jednak ja, dobrze widziałem twoją twarz, smukłą sylwetkę. Trzęsłaś się z zimna, twoje przemoczone ciało lekko dygotało. Przykucnąłem przy Tobie. Nie chciałem byś się tak męczyła, byś tak cierpiała. Pragnąłem uwolnić Cię od mokrych ubrań. Jednak z tym walczyłem. Nie miałem prawa Cię dotykać, to było takie silne .. Westchnęłaś. Cofnąłem się diametralnie, bojąc się, że przerwałem twój błogi sen, ale na szczęście Ty dalej zasnęłaś. Usiadłem w kącie wciąż zachłannym wzrokiem penetrowałem twoje ciało. Zarysy dłoni, idealną linię ramion i piersi. Byłaś doskonała. Pożądanie ogarnęło moje myśli, przesiąkło mój umysł. Wstałem, nachyliłem się nad tobą. Rozpiąłem i lekko podnosząc twoje biodra, delikatnie zrzuciłem z pupy mokre spodenki. Tak bardzo biło mi serce, gdy spoglądałem w twoje nadal zamknięte powieki. Ponętna skóra prosiła bym zrzucił kolejne materiały na Tobie ciążące. Zagryzłem wargi i szepcząc w powietrze- Przepraszam Cię nieznajoma, podgiąłem zwiewny t- shirt, odsłaniając twój plaski brzuszek. Poruszyłaś się. Ślina stanęła mi w gardle. Przez sen szepnęłaś- jeszcze.. - i przeniosłaś ręce do góry, za głowę, wyginając do przodu swój obfity biust. Zamurowało mnie. Myślałem, że mówisz do mnie. Nie, ona śni - mówiłem sobie. Twój gest nie ukrywam, bardzo mnie podniecił. Teraz łatwiej było mi całkiem zdjąć górę twojego ubrania. Zrobiłem to, muskając przy tym od pępka, aż po same obojczyki twoje zimne ciałko.Byłaś w samej bieliźnie.


Krztusiłem się.Nie mogłem zabrać w płuca cennego powietrza, nie mówiąc nawet o oderwaniu, spragnionych twojego widoku, oczu. Nie, żebym nie widział kobiety w bieliźnie, chociaż to było dawno .. ale i tak Ty to co innego. Przejechałem gładko po moich lokach. -Tyle Harry- wciąć sobie powtarzałem. - Wystarczy, już dość zrobiłeś.- Ale mówić, a czuć to nie to samo. To zupełnie co innego. Jeszcze bardziej zbliżyłem się do Ciebie, jedną ręką opierałem się o posłanie, a drugą wyciągnąłem ku Tobie. -Wystarczy,że Cię dotknę.. MYŚLĘ, że to mi wystarczy.- szepnąłem. Drżącą dłonią musnąłem palcami twój dekolt, zjeżdżając w dół i w dół. w zagłębienie między jędrnymi piersiami. Jesteś taka piękna. Pod moim ciepłym dotykiem uniosłaś swoją klatkę bliżej ręki. Nabrałem powietrze i odważyłem się delikatnie przesunąć dłoń, trochę głębiej. Delektując twoje wypukłe kształty doszedłem do czułego punktu kobiety, do brodawki. Moje ciało momentalnie się napięło, a podekscytowany i spragniony szczęścia członek, stanął. Można powiedzieć powstał z martwych. Patrzyłem jak moje ciasne spodnie odchylają się w kroczu. Pokręciłem głową i przeniosłem wzrok na Ciebie. Rozwarłaś wargi, a z twoich ust wydobył się cichy, pełen rozkoszy jęk. Minęła chwila,a kurtyna twoich powiek się otworzyła ..


~.~

Podoba się? Bo mi tak szczerze to wydaje się, że nie jest taki zły ;d Komentujcie i piszcie czy chcecie ostatnią trzecią część tego imagina .. ;> 

Imagin cz1

Imagin z Harroldem

~.~
Jeśli lubicie słuchać piosenek czytając opowiadanie/ imagin myślę, że ta piosenka pięknie współgra z tym poniżej, smutnym imaginem .. KLIK ;-)

Jest wieczór. Jaskrawe światła ulicznych lamp, rzucają beztroskie cienie na zabieganych przechodniów, na auta ślepo pędzące po rozgrzanym asfalcie, nawet na mnie, na zapłakaną porzuconą przez świat małą dziewczynę. Dlaczego wszyscy tak szybko odchodzą? Uniosłam opuchnięte spojówki i zamglonym wzrokiem odprowadzałam warczący motor. Czy życie zawsze musi być takie okrutne? Zawsze musi zabierać nam bliskie osoby, które tak wiele dla nas znaczą i dla których my, tak wiele znaczymy?? Schowałam zarumienioną twarz w swoje smukłe dłonie. Miałam wyjebane na cały, pozbawiony wszelkich barw i sensu, świat. Na lipne wartości które chamstwem i powierzchownością kierują nam jak mamy żyć. Mam wszystko w dupie. Mam gdzieś opinie innych ludzi. Ich wskazujące na mnie palce, wulgaryzmy i ironiczne śmiechy. Na tyle ich tylko stać? Tylko tyle potrafią? Ranić i mieć z tego ubaw? Dzięki ale nie skorzystam. Nie chce tak żyć. Nie dziś, nie teraz. Nigdy. Letni muskający moje gołe ramiona wietrzyk, chłodno otulił moje serce. Wstrząsnęły mną dreszcze. Przeróżne uliczne twarze, dyskretnie chowają się w swoich przytulnych progach domku. Ja zostaję sama. Wciąż jedna, przez wszystkich opuszczona, siedzę na tej samej, co zwykle obdartej z farby, ławce. To jest mój dom, mój mały kawałek podłogi. Po raz kolejny otarłam oczy i roztopiony tusz kręto spływający po moich kościstych policzkach. Nie mam już nic. Nie mam nikogo. Każdy widząc moje problemy z pychą w garści powiedział ''żegnaj'' i odwrócił się do mnie plecami. Fajnie tylko, że jutro wrócą, jak sami będą czegoś potrzebować.Cicho dławiłam łzy. Na swojej lodowatej skórze poczułam pierwsze krople wody. Zapłakanym spojrzeniem przeczesałam granat niebios. Pewnie, jeszcze tego brakowało mi do szczęścia. Nagle złocisty piorun rozerwał błękit przestrzeni, piekielnie grzmotnęło, a z góry zaczął się sączyć siarczysty deszcz. Nie bałam się burzy. Wstałam i z założonymi rękami   udałam się przed siebie. Noga za nogą, krok za krokiem, niosły mnie gdzieś tam daleko, w nieznane. Gdzie jeszcze mnie nie znają, gdzie jestem czystą, nie zabazgraną ludzkimi plotkami kartą. Minęło kilka minut, a ja już byłam cała mokra. Brudna woda, wypełniła swoją materią każdą nić tkaniny moich ubrań.Wyżłobiła już każdą kieszeń.Strumień cieczy spływał z moich długich kasztanowych włosów na pokryte gęsią skórką, ciało. Byłam taka zmęczona .. Nie miałam sił, by przedzierać się przez zatopione w lustrze kałuż, betonowe płytki. Jestem zbyt wyczerpana. Niespodziewanie z gwałtownym impulsem zakręciło mi się w głowie, a świat nie bezpiecznie zawirował. Z wyraźną ulgą osunęłam się wzdłuż chropowatej kory pnia. Miękka trawa idealnie zastępowała mi wymarzone posłanie.Rozłożyste konary, ochraniały mnie przed otaczającą mnie rzeczywistością, przed nie ludzkim światem. Brr. Wykrzywiłam usta w lekki grymas, gdy z przybranych w zieleń, liści uleciało na mnie kilka, przejrzystych kropelek. Cienki top nie obronił mnie przed bijącym ze wszystkich stron chłodem. Niestety, nawet tyle nie było mi dane. Robiłam się senna. Kurtyna powiek nieustannie ciążyła, wymuszając ich zamknięcie. Odpadałam w sen. Jedyne co widziałam przed tym jak ogarnęła mnie ciemność, to zbliżająca się do mnie szczupłą postać. Mężczyzna. Jego lustrujące mnie swoją zielenią oczy. Zburzone na wietrze i deszczu loki .. On cały w nieskazitelnej skrupie swojej idealności 
..Był tak doskonały .. 

~.~

Co o tym sądzicie? To mój pierwszy imagin więc proszę o wyrozumiałość. W sumie to jest tylko jego pierwsza część .. Ale jest sens pisać ciąg dalszy?
 Liczę na komentarze!! ; )]

czwartek, 4 lipca 2013

Imaginy !!

~.~

Sorka, dzisiaj już nie zdążyłam nic dodać. Ale jestem w trakcie pisania imaginu o Harrym ;-) Sama nie wiem jak mam go umieścić na tym blogu. Może każdy nowy imagin będzie w osobnej zakładce? Zobaczymy. Jak macie jakieś propozycje, walcie!! ;d Potrzebna mi jest każda wasza rada. No więc Buziaczki ; * I zapraszam jutro, mam nadzieję, że go skończę .. Chyba, że będzie w częściach  ; )]

środa, 3 lipca 2013

Rozdział Dwudziesty

Oczami Harrego 
Gdy przyszedłem do tych obskurnych spowitych w pleśń ścian, budynku, a jej, mojej Rose nie było, nie byłem szczęśliwy. Byłem zdruzgotany. Ręce cholernie mi się trzęsły, a oczy spragnione jej widoku daremnie błądziły po osikanych kątach. Kurwa- Krzyknąłem i machinalnie uderzyłem w puste ruiny, a przestarzały cement posypał się na mnie. Wytrzepując go ze swojej głowy a także z oczu do których oczywiście też musiał wlecieć, gotowałem się w sobie. - Nie ma jej tu kurwa!!! Jak obłąkany zacząłem przechadzać się to w jedną i w drugą stronę. Biłem się z myślami ..- Gdzie ona mogła uciec.- Dobra, dość tego. Wyszedłem z pomieszczenia i szukałem czegoś, jakiejś rzeczy, cokolwiek, co mogło by naprowadzić mnie na jej trop. Gdy ujrzałem ślady jej ulubionych trampek, uśmiechnąłem się pod nosem. Tak bardzo je lubiła .. Nie tracąc czasu, przedzierałem się przez gęsty i bujny w szelaką roślinność, las. Myślałem, że zawału dostanę, jak zobaczyłem, że ten burak- członek mafii bije moją dziewczynę. Co jak co ale na to nie miałem prawa mu pozwalać. Rąbnąłem go z łokcia. Tak bardzo chciałem żeby to był sen. By moja Rose tak nie cierpiała .. Przeze mnie. Tak szybko ciepła krew otuliła jej śliczną twarz. Ukuło mnie serce, gdy nie odnajdywałem w jej przestraszonych oczach jakiejkolwiek radości, z tego, że mnie widzi. Nie potrafiłem w niej dostrzec, grama miłości. Nie to nie możliwe, ona mnie nie poznała. Tak bardzo osłabiona i wyczerpana chciała walczyć, nie umiała się poddać. Rozległa pustka nagle ogarnęła moje ciało. Chciałem być czuły ale chyba mi nie wyszło - Nigdzie nie idziesz!- to była raczej groźba .. ale ja po prostu nie mogłem zapanować nad swoimi uczuciami, nie byłem w stanie .. I tak gdy była już w moich ramionach i czułem jej bliskość, jej ciepło, cholernie się bałem. Oni mogli w każdej chwili się tu pojawić. Z jednym mogłem sb poradzić ale jeden nieuzbrojony burak, a chmara z pistoletami buraków, to chyba różnica. Nie dałbym rady jej obronić. Po prostu nie miał bym szans. W jednej sekundzie mogłem stracić wszystko co miałem- mogłem stracić Rose. I tak zbierało mi się na płacz, gdy to wszystko układałem sobie w głowie. Chciało mi się ryczeć, jak te natarczywe myśli, że to przeze mnie, że ona może umrzeć, że to wszystko moja wina, nie dawały mi wytchnienia, nieustannie na mnie napierały, z całej siły mnie dręczyły. Chciałem słyszeć jej głos .. i słyszałem, że mnie potrzebuje, że mnie pragnie i to że jej własna matka jej nie chce. Nie wytrzymałem. Gorzko zapłakałem. Musiałem jej powiedzieć, że ja jestem, tu obok, tu, przy niej. Wtuliła się we mnie. Już nie walczyła, tylko jak mały bobas mi się oddała. Pierwszy raz w życiu czułem się tak potrzebny i jedynie za nią, odpowiedzialny. Do końca naszej wędrówki już nic nie powiedziała. Usta zamilkły. Jednak mi wystarczył jej pełen przywiązania dotyk. Gdy cały zdyszany i lekko ucieszony, tym, że mam prawdziwy skarb przy sobie i narazie nie zapowiada się nic by mi go chcieli odebrać. Jednak gdy już kojącym głosem powiedziałem- Rose, już jesteśmy. I nie uzyskałem odpowiedzi, przeraziłem się. Delikatnie spuściłem ją ze swojego ramienia i ułożyłem na wilgotnej Ziemii. Rose, słyszysz mnie?!! Wargi nie drgnęły.Cicho uklęknąłem przy niej. Była blada. Krew, która nadal, a już nie powinna, sączyła się z teraz widocznie głębokich ran.,ostro kontrastowała z jej cerą. Była taka nieruchoma, taka .. Ygh .. Ślina stanęła mi w gardle .. Taka nie żywa .. - wycedziłem bez wyrazu. Czułem jak moje ciało dogania lęk. Nie mogłem się ruszać, byłem sparaliżowany .. Uniosłem oczy ponad moją jedyną, delikatną kruszynkę. Martwo wpatrywałem się w pozbawioną tchnienia przestrzeń.  Patrzyłem się tam nieustannie bijąc powietrze swoim zachrypniętym głosem- 
To wszystko moja wina, to przeze mnie. Zabiłem ją. Tak!! Ja ją zabiłem. 


~.~

Podoba się wam? Komentujcie ; )] Zastanawiam się czy może nie zacząć też pisać imaginów.
 Co wy na to? ;d

wtorek, 2 lipca 2013

Rozdział Dziewiętnasty

Oczami Rose
Biegłam tak szybko jak tylko mogłam, ale .. to czasem nie wystarcza by przeżyć. Wiedziałam, że nie dam rady, że po prostu nie mam szans. Nogi plątały się o złośliwie wystające konary, a powietrze, które już z trudem nabierałam do zmęczonych płuc odbijało się tam głuchym echem. Oblizałam na maksa wysuszone i spierzchnięte usta. - Rose, masz jeszcze siłę, nie poddasz się, musisz walczyć!!- bez przerwy szeptałam tych kilka słów swojej wyczerpanej podświadomości. Potworna postać zbliżała się do mnie. Powoli wyłaniając się zza tafli mgły ukazywała swoją umięśnioną sylwetkę. Zakręciło mi się w głowie. Nie wiem kto to jest, nie wiem kim jest ten gość, nie widzę twarzy,z resztą nie chcę widzieć oprawcy. Koniec. Moje ciało odmówiło już posłuszeństwa. To nie ma sensu. Wpadając na zakorzenione drzewo, przestałam biec. Zacisnęłam mocno oczy i wycieńczona, oparta o chropowatą korę pnia, z lekkością zsunęłam się po niej. Zimny pot, chłodzący moje rozgrzane skronie, przesłaniał mi widok. Zdołałam odrobinę uchylić lewą powiekę.. On stał nade mną. Barczysty mężczyzna z zaciśniętą do mnie pięścią syczał w powietrze złośliwe obelgi. Widziałam jak napina swoje potężne mięśnie. Pięść była coraz większa i większa .. W uszach zadzwonił dogłębny trzask. Dogłębny .. Ten dźwięk,wychodził z jakiejś głębi, z głębi czegoś .. Tak, z głębi mnie. Przeszywający ból rozdarł moje komórki i przeszedł do tkanek. Krew nie delikatnie zaczęła sączyć się z  otwartej rany. Spojrzenie, zamglone już nie potem ale czerwoną cieczą traciło kontakt z rzeczywistością. Wyszczerzyłam zęby i wydukałam- Dostałam w głowę! .. Ejj, ja ..- na moment umilkłam- .. dostałam w głowę!!- Zaczęłam histerycznie krzyczeć. To przecież nie jest śmieszne, mogę umrzeć .. Nie chcę śmierci .. Wiem, nie nadaję się do życia, ale nie chcę jeszcze umierać, nie teraz .. Gdy ten olbrzym, co sprzedał mi placka w ryj i szukając się do następnego, tym razem mocniejszego uderzenia, spadł. Spadł?! Raczej wyłożył się jak długi .. Lekko mówiąc byłam trochę zdezorientowana, nie wiedziałam, co się dzieje .. No, bo czy wielkoludy takie jak on, od tak, sobie padają na Ziemię? Chyba nie .. Silny mężczyzna, gdzieś koło trzydziestki leżał u moich stóp, wydając co rusz przerywane a jakże żałosne jęki. Nie było mi go szkoda. Wcale a wcale. Już uradowana z możliwości ucieczki podnosiłam się by wykorzystać tą wspaniałą okazję. Jednak to, raczej nie było mi dane. Niestety. Uniosłam przyćmiony wzrok i zarejestrowałam nim drugiego, nieco młodszego mężczyznę. W więcej szczegółów następnej, perfidnej karykatury nie miałam sił ani czasu by się w nie zagłębiać. Ciężkie spojrzenie jego zlewających się z tłem oczu, nieustannie na mnie spoczywało. Delikatnie uniosłam się do pozycji stojącej. Znów ból w skroniach odezwał się, a świat zawirował. Mężczyzna zbliżył się do mnie. Cicho ale dobitnie powiedział- Nigdzie nie idziesz!- Jego głos tak bardzo przypominał Harrego. Gdzie jest mój Harry?!! Powinien być tutaj, przy mnie .. - Krzyknęłam-  A właśnie, że idę!!- I jak małe dziecko wystawiłam język, oplułam kolesia i zaczęłam uciekać. Tylko, że uraz głowy i krew, która z niej stróżkami uciekała, nie pozwalały mi na wykonywanie gwałtownych ruchów. Zachwiałam się i zanim uderzyłam o twardy brzuch tego leżącego, poczułam silny uścisk dłoni na swoim ciele. To ten drugi .. Brutalnie zarzucił mnie przez ramię. Zaczęłam okładać go pięściami, kopać, gdzie tylko mogłam.  Tak strasznie się bałam. Serce wybijało dwa razy szybszy rytm niż szybkie kroki tego wielbłąda, podczas których unosiłam się i opadałam, unosiłam, opadałam. Resztką sił bezradności zaczęłam krzyczeć. Myślałam, że coś powie, a on nic. Zatkał tylko swoją grubą ręką moje usta, zamykając także odpływ głosu.Poczęłam go gryźć, z całej siły, jak tylko mogłam. W zębach poczułam smak krwi. - Nic Ci nie zrobię, nie krzycz- Powiedział mężczyzna.- Myślał, że uwierzę? To się mylił. Jeszcze głośniej krzyknęłam, a on szykował się do zadania mi ciosu. Serce podeszło mi do gardła, moje ciało się spięło. Tak bardzo się bałam .. - Proszę nie, nie chcę umierać, proszę.- Zaczęłam ryczeć. - Wiesz? Nikt mnie nie chce. Mój chłopak- Harry- uśmiechnęłam się martwo - Dlaczego go tutaj nie ma?! On mnie nie kocha .. Nikt mnie nie kocha .Moja własna matka chciała mnie zabić- ciągnęłam swój lamęt- Bo .. Ona twierdzi, że zabiłam jej synka. Rozumiesz?! Że ja kogoś zabiłam. Zrobiłam przerwę by pozbierać myśli .Ale przecież to nie moja wina. Prawda? Jak mogłam odebrać komuś życie będąc jeszcze w brzuchu, mając zaledwie osiem miesięcy. Prawda, że to nie moja wina, że wyszłam z brzucha cała i zdrowa, a on, mój braciszek nie miał takiego szczęścia ..  To nie moja wina, że wyszedł martwy!!! - Cała zasmarkana i zapuchnięta od płaczu, czekałam na jego reakcje, na jakieś uderzenie. A tu nic, cisza. Jednak po chwili Do moich uszu dotarł cichy szloch, on płakał .. on się cały telepał .. Zamurowało mnie, nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi. - Rose, to ja- Wybąkał przez łzy- To ja, Harry. -


Śmieszny świat coraz bardziej zaczął wirować, tak szybko się kręcił .. Nie chciałam myśleć, nie teraz. - Rose!! Słyszysz?? To ja Harry Styles!!!- Wciąż słyszałam te słowa. Zamknęłam oczy i mocniej wtuliłam się w mojego ukochanego. Dobranoc- powiedziałam uciekając w sen, czułam jak pochłania mnie ciemność ..
Ta piękna ciemność ..

~.~

Nie jestem zadowolona z tego rozdziału .. Trudno,nie zawsze wszystko nam wychodzi .. ;/ 
Podoba wam się nowy wystrój bloga? Dzięki za komentarze ; *

niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział Osiemnasty

Oczami Harrego
No i co mam wam powiedzieć?! Że jestem totalnym kretynem, debilem i że spieprzyłem całą sprawę?! Tak?!  No tak, taka jest właśnie prawda .. Popełniłem nie kilka, ale wijący się szereg nieodwracalnych głupot, których nie sposób teraz odkręcić  .. A wszystko zaczęło się od zwykłej błahostki, kilku fotoreporterów, pragnących uwiecznić mnie z nową dziewczyną. Nie mówię, że się wstydzę Rose. Zresztą jak bym mógł?! Nie nic z tych rzeczy. W sumie to nawet lepiej jakby teoria '' Harry to gej'' uległa destrukcji. Tyle, że to nie o to w tym wszystkim chodzi. Niestety to nie to .. Nie lubię rozmawiać o mojej przeszłości, jak mi było trudno, jak bardzo mi było trudno .. Ale może przyszedł czas, by ożywić wspomnienia, apotem uzyskać przepustkę i raz na zawsze zagrzebać je głęboko, w zaprawioną krwią pradziadów i prochami już nieżywych glizd, Ziemi. Tych kilku na pozór zwykłych ludzi, kiedyś zmieniło moje życie, chwilowo dając sens, tak naprawdę go zabierało. Nikt o tym nie wie, mój zespół, Rose, nawet rodzice. To moja tajemnica co dzień przybijała mnie ciężkim gwoździem do krzyża swoich ran, utożsamianych z wielką pustką czarnych smutków. Tak, myślę, że czas to wyznać, to może być ostatnia chwila .. Ostatnia szansa, zanim wszystko stracę, a przecież ona jest wszystkim. Pewnie trudno w to uwierzyć ale ja Harry Styles nie byłemkieydś taki jak teraz, nie byłem grzecznym chłopcem. 

Bella .. seksowna, zgrabna i czarująca ..


To ona mnie uwiodła. To ona ratując życie, próbowała mi je odebrać. Zakochałem się w niej, a ona mnie wykorzystała. Byłem gotowy zrobić dla niej wszystko .. i zrobiłem. Bo ona tego chciała. Poświęciłem się dla niej. Wpakowałem się w najgorsze bagno, w jedną z najlepszych mafii.. Tam nie było miejsca na czułość, szacunek i radość. To pieniądz i śmierć dyktowała nam co mamy robić. Słuchaliśmy lufy przystawionej do spoconego czoła .. Słuchaliśmy jej.


Tu też wygląda słodko i niewinnie?! Ba! Chyba już wiecie, że miłość jest ślepa, a ja z różowymi klapkami na oczach nie potrafiłem dostrzec prawdy. Nie potrafiłem dostrzec jej drugiego, tego gorszego oblicza. Pamiętam to jak dziś. 
Pamiętam jak codziennie z zagryzionymi wargami i strachem w oczach musiałem zabijać .
Pamiętam jak codziennie na pytanie rodziców" ''Czy coś się stało? '' Ze łzami w oczach odpowiadałem- Nie, wszystko jest w porządku.
Jak codziennie, splamionymi krwią ludzi, rękami dotykałem w lustrze swojego nędznego odbicia.
Jak codziennie, niszczyłem siebie .. Tak od środka
Nienawidziłem siebie!!

Pewnego dnia, jak zwykle roztrzęsiony, wstałem z łóżka i powiedziałem sobie: ''Dość tego, już nie mogę, nie dam rady tak dłużej .. ''
Przeniosłem się z tego miejsca, zmieniłem swój wygląd i całe swoje życie. Myślałem, że od nich uciekną ale są tu, powrócili, oni po mnie przyszli. Tam nad jeziorem, gdy byłem z moją kochaną Rose, te zdjęcia?! To była przygrywka. Widziałem Bellę, czułem jej przeszywający ironią wzrok. Spojrzenie przepełnione pychą i zadowoleniem z tego, że mnie po kilku latach znalazła. Nie mogłem powiedzieć Rose tego wszystkiego. Tak bardzo nienawidzę siebie za to co jej zrobiłem, jak nią szarpałem, jak  szpulałem, za to, że ją narażam na to wszystko, że przeze mnie jest w poważnym niebezpieczeństwie. Okropnie zraniły mnie jej słowa: '' Mam wstręt do tak jasnego światła i w ogóle do tych wszystkich pustych gwiazd żyjących blaskiem sławy i jarających się seet fociami na czerwonym dywaniku. Nie mogłabym tak żyć, ani żyć z kimś kto taki jest. '' Nie pokochałaby mnie takiego, jaki byłem kiedyś i nie pokocha mnie takiego, jaki jestem teraz. Bolesne łzy wymazały z oczu jej piękny obraz, soczyste usta, delikatny dotyk dłoni, to wszystko miałem stracić .. Ja wiem, że ta mafia, że oni chcieli nas zabić .. Robili to za każdym razem, gdy ktoś wystąpił z ich szeregów. Śledzili nasz samochód, myślałem, że nam się nie uda .. a jednak. Zgubiliśmy ich. Rose wyczerpana przede wszystkim mną ale też i szybką jazdą, usnęła .. Tą słodką i jeszcze moją, śpiącą królewnę, przeniosłem na zapleśniałe krzesło w ruinach jakiegoś budyneczku. Oczywiście nie było to odpowiednie miejsce dla tak pięknej istoty, ale nie mogła zostać w aucie, bo ja musiałem schować ten samochód. Nie mogli nas tu znaleźć. Gdy wróciłem, jej już tutaj nie było. Musiałem ją złapać. Tak bardzo ją skrzywdziłem .. Ale wiedziałem, że nie mogę pozwolić jej odejść, nie teraz ..

~.~

Cześć wam!! Już są wakacje!! Cieszycie się? Ja tylko troszkę .. Wiem jestem dziwna, ale będzie mi brakować tych szkolnych debili i nie tylko ich .. ale też nie których nauczycieli ; > Myślę, że jednak będę pisać ten blog, może czyta go tylko kilka osób ale zawsze to coś ; )] Na pewno wiecie, że Harry w swoim prawdziwym życiu nie był w żadnej mafi .. żeby nie było,tylko w opowiadaniu xd Zastanawiam się też nad zmianą bloga .. tzn. Nad jakimiś poprawkami. Pamiętajcie by zostawić po sobie komentarz! ; )
 Dziękuje za wszystkie ; *





wtorek, 25 czerwca 2013

Kasacja?

Nie wiem czy ktoś czyta mój blog .. nawet nikt nie komentuje ostatnich rozdziałów oprócz mojej przyjaciółki .. ;c Zastanowię się jeszcze czy pisać czy nie? 

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział Siedemnasty

Po urwanym filmie, koszmarnym śnie, który gdy tylko otworzyłam ciężkie powieki okazał się beznadziejną rzeczywistością. Z wielkim trudem, a także z doskwierającym bólem uniosłam ręce by rozmasować dokuczające migreną skronie, wszędzie ból, wszędzie siniaki i wszędzie unoszący się nad zasmarkanymi nozdrzami zatęchłe powietrze. No właśnie .. Wszędzie czuć było tą powodującą mdłości suchą stęchliznę, smak pleśni i grzybu. Rozglądnęłam się dookoła .. Przez potężną łunę mroku przedarłam wzrok na otaczający mnie burdel. Rozburzone, walące się kawałki cementu zakopane pod cholernie cuchnącymi śmieciami. Oprócz brudnych, tarzających się w jakiejś żółtawej cieczy skarpetek, rzeczy, których nawet nie potrafię zidentyfikować poprzeplatanych z kawałkami rozebranych mebli łóżka, fotelu, stołu i innych nic nie znaczących dla mnie dupereli, oprócz kilku rozerwanych prezerwatyw, które z pewnością miały nie ciekawą historię nie było tu nic, nic oprócz mnie, nikogo oprócz mnie. Ogarnął mnie potworny strach. Dopiero teraz zadałam sobie jedno z pierwszych ważnych ale też niestety pozostawionych bez jakiejkolwiek odpowiedzi pytań: Co ja tu robię?!! Gdzie jestem?!! I gdzie jest Harry?! Harry .. Czy rzeczywiście chce go jeszcze zobaczyć .. Po Tym wszystkim co mi zrobił?? Kocham go ale .. nie potrzebuję, nie chcę wiązać się z damskim bokserem. Mocniej wbiłam paznokcie w oparcie krzesła na którym zostałam jakiś czas temu domyślam się, że właśnie przez niego posadzona. Gorzkie łzy same potoczyły się po rozgrzanych polikach a usta same, zdawały się histerycznie dychać rządzą tych błędnych pytań. Dlaczego ja nigdy nie potrafię znaleźć prawdziwego szczęścia?! Czemu  zawsze muszę mieć tego śledzącego mnie od początków mojego  marnego istnienia, pecha?! Życie?! To jest nie dla mnie. Ja nie powinnam przyjść na świat, nie powinnam, nie ja. Zamknęłam wilgotne powieki tylko po to, by przywołać ten jeden, a tak ważny dla mnie obraz. To on zmienił wszystko, obrócił moje życie do góry nogami, chciał żebym się poddała i już teraz, w tej chwili zasmakowała jego zdaniem najlepszego szczęścia- śmierci. Nasz dom- ja i zażarcie ujadający do siebie rodzice. Ich słowa ociekające ogromnym wyrzutem do siebie i do mnie. Swoją rację potwierdzali niesamowitą gestykulacją, wymachiwali rękami, rzucali się na siebie, popychali, rzucali w swojego przeciwnika okropnie obraźliwe obelgi. Nawet teraz gdy minęło osiem, nie całych lat, dokładnie tyle ile wtedy miałam, to do tej pory czuję się to zagubioną i przerażoną wszystkim ośmiolatką. Bezbronną dziewczynką chowającą się za framugami szafy w pokoju w którym byli, nie widzieli mnie, nie czuli mnie, nie czuli, że jestem. Żywe wspomnienia pobudziły te wbijające się jak sztylet, słowa, których zajadłego krzyku niestety byłam świadkiem. ''Rozumiesz?, nienawidzę cię!! Jesteś dla mnie nikim!! Jesteś, byłeś i zawsze będziesz dla mnie nikim!! Nigdy cię nie kochałam, nigdy!! Ani ciebie ani tego paskudnego dziecka, już dosyć mam jej marudzenia, jej chorób, jej problemów, już dosyć mam jej całej. Nienawidzę jej!! Tak samo jak ciebie!! Zabrała mi mojego kochanego synka, zabrała mi z brzucha mój skarb, moje prawdziwe dziecko. To nie ona powinna się narodzić, tylko on. Ja to wiem, że ta szkarada już dawno powinna gnić w Ziemii, dawno powinna już nie żyć'' Jeszcze raz, zapłakanym głosem powtórzyłam te zdania, które za każdym razem krwawo rozdzierają moje małe serce- '' ..  Zabrała mi mojego kochanego synka, zabrała mi z brzucha mój skarb, moje prawdziwe dziecko. To nie ona powinna się narodzić, tylko on. Ja to wiem, że ta szkarada już dawno powinna gnić w Ziemii, dawno powinna już nie żyć''  ..suche usta umilkły ale ból nadal pozostał. Wciąż zakrywałam drżącymi rękami zapłakaną twarz, wciąż z opuchniętych oczu leciały mokre stróżki cierpienia, wciąż ryczałam. Jednak wiedziałam, że nie mogę się poddać, nie tu, nie teraz. Poszukałam wzrokiem jakiegoś wyjścia, nie tylko z tego przytłaczającego mnie pomieszczenia ale też wyjścia z tej okropnej sytuacji. Ucieczki od niego.. znowu muszę zapomnieć. Otarłam kolejne wymykające się z oczu krople łez i przepełniona duchową siłą wyszłam. Nowe powietrze jebnęło mnie w twarz swoją świeżością, chłonęłam każdą jego czystość. Wzięłam w usta kolejny buch by moje zduszone płuca mogły na nowo odżyć.


..Przeczesałam wzrokiem przestrzeń, która napierała na mnie swoim oddechem, niewyraźną mgłą. Delikatne wygięcia rozłożystych konarów rzucały cień na pokrytą liśćmi ziemię. Ziemię? Raczej bagno .. Ale to bez znaczenia. Teraz liczy się tylko to, by jak najszybciej opuścić to miejsce i zamknąć ten rozdział. Postąpiłam jeden, drugi i kolejny krok w przód,  ..  Czułam jak moje niedawno kupione tenisówki, do których już się tak bardzo przywiązałam delikatnie zatapiają się w mule. Wygięłam usta w kwaśny grymas i zaczęłam biec, biec przed siebie byle tylko najdalej od tego okropnego miejsca, najdalej od wspomnień i od niego. Mijałam nagie drzewa,mijałam bezduszne pnie, równałam oddech, regulowałam przyśpieszone bicie serca, szybkie tętno. Czułam.. ktoś nieustannie podąża za mną, ktoś mnie śledzi, jest coraz bliżej, jest blisko. Przyśpieszyłam ..  Wiedziałam, że nie jestem tu sama, i że ten moment może być już moim ostatnim momentem, ostatnią chwilą .. że to może być już koniec .


~.~

Mam nadzieje, że czytacie .. i jesteście cierpliwi co do wyjaśnień ; ) Nie wiem czy na weekendzie coś jeszcze na pisze bo jade w góry!! ;p Wiec nie bede miala raczej czasu pisac .. mam nadzieje ze znajde tam natchnienie! ; )) Ale zawsze mozecie wpadac na mój blog i nabijać wyświetlenia .. haha xd Długiiii dzisiaj .. jak na mnie, prawda? ;p Komentujcie! ;*

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział Szesnasty

To .. na czym skończyłam? Ach tak .. światło, to bardzo jasne światło. Nie wiem skąd ono się tu do cholery wzięło, jakieś reflektory, zarys zaskoczonych twarzy. To wszystko mnie przytłaczało .. Na niczym nie mogłam skupić żądnego wyjaśnień, wzroku. Wreszcie coś zaczęłam jarzyć.. prze de mną, a raczej przed nami ze wszystkich stron osaczały nas fotoreporterowe pijawki.. Jednak to co nawet głupek by się już dawno domyślił to tylko garstka tego co chciałabym wiedzieć .. No bo o co im chodzi? Po co tu stoją z rozdziapionymi gębami ? No i te wysokiej klasy aparaty?? Mocniej ścisnęłam zdrętwiałą ręke Harrolda i cichym prawie płaczącym głosem szepnęłam
- Harry, co tu się dzieje?
 -Nic, Rose, naprawdę nic. 
Uśmięchnął się jednak widziałam w jego oczach strach a to, że był cały spięty mówiło samo za siebie
 - Nie, nic to Harry nie jest ok!-Wycedziłam przez zęby, a on szarpnął mnie za ręke i brutalnie wepchnął do samochodu.
- Zapinaj pasy! Szybko!- Wciąż sztywny na mnie wrzeszczał. Sparaliżowana jego zachowaniem nie miałam siły, nie miałam ochoty na to by posłuchać jego ociekających agresją rozkazów.
 - Nie słyszysz co do Ciebie mówię?!- Przeszywał moje ciało ostrym i drętwym głosem. Po czym sam szarpnął moje pasy bezpieczeństwa i drżącymi rękami je zapiął .Mimowolnie łzy same napłynęły pod zaciśnięte powieki.
 - Drżącym głosem wydukałam-  Nie rozumiem.. Dlaczego mi to robisz?
 Zagryzł wargi i powoli z zakłopotaniem uniósł na mnie swoje zielone tęczówki ..Przez długą sekundę patrzył mi się prosto w oczy, patrzył się tylko na mnie, ja patrzyłam się tylko na niego. 
-Bo Rose .. -ciągnął bawiąc się kciukami, ocierając suche opuszki o zimną kierownicę
- Przepraszam- powiedział i w tej samej chwili gwałtownie nacisnął pedał gazu. Nie spodziewałam się tego, nie teraz. Olbrzymia prędkość odrzuciła moje ciało do tyłu, boleśnie wbiłam się w na pozór miękkie framugi. Wstrząsnął mną okropny ból, czułam każdą kość, byłam cała obita. Miałam tego dosyć .. co on sobie myśli, że może mną tak pomiatać, manipulować jak bezwładną marionetką?! Bo tak się właśnie czułam ..
 -Może mi ktoś wyjaśnić co tu się dzieje?!! No dobra nie lubię fleszy i takich tam gadżetów z których one pochodzą no ale bez przesady ja już tak nawet nie reaguje na nie jak Ty chociaż .. mam wstręt do tak jasnego światła i wogóle do tych wszystkich pustych gwiazd żyjących blaskiem sławy i jarających się sweet fociami na czerwonym dywaniku. Nie mogłabym tak żyć ani żyć z kimś kto taki jest .- Przerwałam by zaczerpnąć powietrze, a te ostatnie słowa dziwnie ciężko zawisły w powietrzu.- Nie wiem co w Ciebie wstąpiło .. Może znam Cię nie cały dzień ale wtedy byłeś inny, TAK, zupełnie inny.
 Widziałam jak z nieuzasadnionym bólem mocniej wbija swoje ręce w kierownice, a w jego rozszerzonych źrenicach wzbiera się szklana powłoka łez. Po jego policzkach potoczyły się pierwsze krople przeźroczystej cieczy, które powoli zatrzymały się na wydętych wargach. Wskazówki prędkości niebezpiecznie szybko zwiększają swój kąt . 69, 75, 92, 115 km/h gotowałam się złością- Harry, dokąd my jedziemy?!!
- nie odpowiedział- Kurwa słyszysz??!! Zatrzymaj się!! Jużż!! Syknęłam a on dalej nie reagował, miał bez wyrazu twarz, całkiem z kamienia. Nic nie mówił a samochód jechał coraz szybciej, 120km/h



 - Ty chcesz nas zabić?!!- Mocno szarpałam za zamknięte drzwi. 
- CHCE WYSIĄŚĆ!!!- Spanikowana sięgnęłam ręka by odpiąć pasy .. jednak on był szybszy .. Błyskawicznie złapał mnie za ręke wykręcając ją w nadgarstku, zawyłam z bólu ..
 -co Ty robisz?!! - Krzyczałam.
 -Zamknij się!!- złowrogo wycedził przez zaciśnięte zęby.
 Wstrząsnął mną kolejny dreszcz .. Zamknęłam oczy i cicho zaszlochałam, byłam taka bezsilna i bezwładna .. Było tak zimno .. Powieki takie ciężkie .. a szum silnika taki kojący .. Wsłuchałam się w jego monotonny warkot, poddałam się. Zasnęłam ..

~.~


No, jednak nie dotrzymałam obietnicy  .. ;c Rozdział może trochę zagmatwany i tajemniczy ( dalej nie wiadomo o co chodzi) ale myślę, że za rozdział czy dwa wszystko się wyjaśni ; ) Podoba się? To skomentuj.  SERIO, bardzo mnie to cieszy, że jest dla kogo pisać .. ; >

środa, 12 czerwca 2013

Rozdział Pietnasty

Czym jest ''szczęście'' ..? To tylko jedno słowo .. kilka zagmatwanych literek ..a jakże wiele kłębiących się uczuć przelewa nasze ciało pod jego wpływem.. Być szczęśliwym..  wiesz jak to jest? Mój katecheta na jezdnej z wielu ciekawych, przez niego prowadzonych lekcji uświadomił nas, przynajmniej tak mi się zdaje.. że taki był jego cel, że to ''prawdziwe szczęście'' można zasmakować tam wysoko, tylko w niebie. Z oczami przyozdobionymi w uśmiech radości, przeczesywałam zgubnym spojrzeniem płynące, zakręcone w wirze powietrza, błękitne obłoczki. Dla innych tym będącym jedynie na Ziemi ''chwilowym szczęściem'' które jak to określił ksiądz można zaszczycić swoje podniebienie jest kilka skażonych bakteriami i brudem papierków- tak, żałosnego szmelu .. Innym by osiągnąć szczyt swojego marnego podniecenia jest najwyższy szczebel kariery, są też tacy, którzy zaspokojenie czerpią z krwawych zbrodni, z cierpienia niewinnych ludzi i ich przelanej krwi .. Szczęście .. tak bardzo poszukiwane, tak często nieosiągalne .. Ja- moje szczęście mieści się w jednym dotyku jego ciepłej dłoni .. w jednym spojrzeniu, w jego oczach, a raczej tysiącami, milionami kryształków, cudownych brylantów, tej szlachetnej mieniącej się w każdym maleńkim blasku zieleni. Moje szczęście to jego szczery, skierowany do mnie uśmiech. Moje szczęście to ON. Mocniej wtuliłam się w jego silne ramiona, objął mnie i delikatnie zacisnął ręke na mojej talii .. Głęboko w płucach zaciągnęłam się jego wyśmienitym zapachem, wyszczerzył ząbki .. i spytał mnie- Tak ładnie pachne?  Oblałam się cała głupim rumieńcem .. -Dokładnie- wyszeptałam mu w usta ..


Jednak zamiast mnie pocałować ten kochany debil sam zbliżył twarz do mojej szyi i  przesadnie naśladował mnie .. to co robiłam chwile temu- głupek!- odepchnęłam go od siebie i nadąsając usta założyłam ręke na ręke .. Harrold podszedł mnie od tyłu i podniecającym, lekko zachrypniętym głosem wydukał- Rose, nie fochaj się .. Jessu, jak tu się mu nie oprzeć?! Miałam tak wielką ochotę wpić się w jego uusta .. ale z tego względu, że jestem niezłym uparciuchem wciąż udawałam rozgniewaną równocześnie rozkoszując się jego głosem. Bo tak wprawdzie to przecież rozmawiamy, w sensie, że tak normalnie to tylko kilka godzin .. Jednak czujemy się jak byśmy  znali się od zawsze.. tak po prostu, nie krępujemy się, nie wstydzimy się siebie, nie, nic z tych rzeczy i to jest piękne. Wtopiłam się w rytm jego melodyjnych słów i ani się spostrzegłam, a mój loczek obdarował mnie furią łaskotek. Mówiłam.. No raczej pisałam, że jestem okroooopnie ale to naprawdę okropnie wrażliwa pod tym względem?!! - Harry!! Błagam Cię, nieee !! PRZESTAŃ!! Mój histeryczny śmiech przerywał krótki bełkot .. - Haroldziku!! Proszęę, zrobie wszystko .. SŁYSZYSZ?!! zrobię wszystko tylko puść mnie już!!-  Jednak ten zwariowany przystojniak .. razem ze mną tarzał się w piachu i non stop mnie maltretował .. Serio myślałam, że już nie wytrzymam .. Miałam niezłą śmiechawę .. zresztą on też, tylko, że ze mnie .. Korzystając z chwilowej okazji wyskoczyłam z jego ramion i potykając się o wystające konary z uśmiechem na twarzy przedzierałam się przez zamuloną ''pustynie'' No ale jak się pewnie każdy domyśla, nie miałam z nim deka szansy, Kilka kroków dalej zanosząc się ze śmiechu upadliśmy razem na mokrą powierzchnie plaży.. Harry przygniótł mnie swoim powabnym ciałem, odgarnął z ust zabłąkany kosmyk włosów składając na wargach soczysty pocałunek i w zamknięte powieki wyszeptał- kocham Cię! Cudownie zeszła nam reszta dnia, ani trochę nie nudziliśmy się swoją obecnością .. Rozmawialiśmy, tak, bardzo dużo rozmawialiśmy ze sobą, chociaż bez względu na to i tak praktycznie nic o nim nie wiem.   Zresztą kto na moim miejscu mógł by się w jakimś stopniu skupić na tym co mówi .. a nie na jego pięknych loczkach, idealnie wymodelowanej twarzy, w tych gładkich rysach, wysportowanej sylwetce i jego urzekającym barwą głosie.. Oj tak, trzeba przyznać, że jest no .. cudowny, wspaniały.. Jessu.. po prostu idealny!! Tak dobrze było nam razem .. Czas zleciał szybko, za szybko .. Cali brudni, oblepieni piachem, którego nie miły zgrzyt czuć było wszędzie .. we włosach, w zębach, nawet na tyłku.. chociaż prawdę powiedziawszy nie wiem jak on się tam znalazł .. w topiącym się w ciepłych barwach słońcu pożegnaliśmy kojący szum fal. Nareszcie razem, objęci pod cudownym gwiezdnym niebem ruszyliśmy w kierunku wyjścia.. Postąpiliśmy zaledwie kilka kroków w górę stromych schodów, a usłyszeliśmy niepokojący szelest dochodzący z bliskich zarośli. Momentalnie wtuleni w siebie, owróciliśmy się w tamtą stronę z której dochodził ten dźwięk ..  Do naszych uszu doszedł syk kliszy i okropnie drażliwy błysk następujących po sobie fleszy .. Natrętne światło przesłoniło moje przyzwyczajone do mroki, żrenice. Widziałam tylko światłlo .. To cholerne światło ..


~.~

Długo mnie nie było .. No w sumie to chyba z tydzień .. Ale wiecie, to koniec roku i wogóle, trzeba było ocenki poprawić ; > Postaram się pisać teraz codziennnie .. a czy uda mi się dotrzymać obietnicy> Zobaczymy .. A tak wogóle to jestem bardzooo pozytywnie zaskoczona ilością komentarzy ;DD Mam nadzieje, że znajdzie się z kilka osób, które po mimo chwilowej przerwy jescze odwiedzają mój blog .. Dzięki wam, naprawdę!! ;*

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział Czternasty

Oczami Rose
Minął jeden, może krótki, ale za to cholernie męczący dzień. Wczoraj wylewałam łzy nad zabazgraną literami kartką, wczoraj pochowałam totalnie zabity korkiem list w szkle i to właśnie wczoraj razem z nim miałam zakopać wspomnienia po nieznajomym, który porządnie wybił mi z głowy rozsądek na rzecz serca i uczuć jakimi go w chwili śmierci obdarzyłam .. No właśnie miałam.. ale fale słońca, które starannie ukradły mi sen z pod powiek przywołały jego twarz, jego ręce mnie obejmujące, jego usta składające pierwszy a już ostatni czuły pocałunek na moich zimnych wargach. Znów powróciło to zakłamane uczucie tęsknoty i przywiązanie do jego ciała .. Jego dotyk sprawiał, że zagubione serce błądziło ścieżkami życia, a śmierci ..Umierając  odchodziło w nieznane, a jednak chciało przy nim zostać, pragnęło mu zaufać i w pełni się oddać.. Nie biło .. a jednak tętniło życiem, jego życiem ..  Wykopałam się spod tony zapłakanych chusteczek, usiadłam po  turecku i otulając się miękkim kocem chłonęłam jego różany zapach. Co mi dał ten głupi papierek? Miałam zapomnieć.. a jak na razie każda sekunda ożywia jego rzucony w kąt wspomnień, zatarty obraz.  Odszukałam brudnopis z zawartymi w liście słowami .. Przeczytałam ostatnie wersy ..  Łza bezradności zakręciła mi się w opuchniętym oku .. Przecież nie napisałam nic, nic co by mogło naprowadzić go na mój trop, na moją osobę .. Ukryłam czerwoną twarz i swój los w lodowatych dłoniach .. Czemu życie jest takie beznadziejne ..?!! Moje łkanie przerwało pukanie do drzwi.. Gdy odpowiedziała mu cisza, klamka sama się poruszyła, a w skrzypiących framugach stanął Benjamin- KLIK my father z gorącą czekoladą w kubku. Unoszący się zapach rozkochał w sobie zasmarkane nozdrza. - Tato, dziękuje Ci- uśmiechnęłam się ciepło, odebrałam od  niego prezent i razem okryliśmy się kocykiem. Tak dobrze było czuć jego uścisk, o nic nie pytał i dobrze, ważne, że był , to się dla mnie liczyło. On zawsze wiedział czego mi potrzeba, zamknęłam oczy i na chwilę się uspokoiłam.  Obudziłam się .. obok już nie było mojego przyjaciela został tylko ślad zmarszczonego prześcieradła. Stwierdziłam.. że jak mam tak sama szlochać zamknięta w czterech jakże obojętnych mi ścianach to już chyba lepiej żebym się gdzieś przeszła ..\


Ciąg dalszy to już chyba znacie .. a resztę się domyślacie.. Np to że jak go zobaczyłam serce biło jak oszalałe, oczy podążały za każdym jego ruchem, a myśli zaplątały się w niebezpieczny kokon nadziei. 
Zachłanność jego dotyku schowała się wraz ze mną w uścisku jaskiniej szczeliny, gdy tylko on pojawił się tu obok .. Nie mogłam zapanować nad swoim oddechem, puls odbijał się głuchym echem pośród ciszy jaka tam panowała .. A gdy temu cudownemu chłopakowi wplątał się we włosy bezbronny nietoperz wybuchłam nie pohamowanym śmiechem, ale przyznać trzeba, że mój nieznajomy pięknie wył  ..
 A potem jak się delikatni zarumieniony jąkał, był taki uroczy

 .. Nie wiem co we mnie wstąpiło ale rzuciłam mu się w objęcia .. Chciałam tylko czuć dotyk jego ust ..To było cudowne .. Wszystko co przeżyłam, cały smak życia zamknął się w tym namiętnym pocałunku, w tych jednych wargach. Odrywając się od powierzchni Ziemi,  balansowałam na krawędzi nebios ..dokładnie tak, subtelnie szybowałam w błękicie chmur..


Uśmiechając się przez łzy .. nareszcie wiem, że teraz jestem szczęśliwa.


~.~

No i jest 14 rozdział ;> Z akcją stoję w miejscu .. jak dam radę to jutro dodam kolejny rozdział ; ))