niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział Osiemnasty

Oczami Harrego
No i co mam wam powiedzieć?! Że jestem totalnym kretynem, debilem i że spieprzyłem całą sprawę?! Tak?!  No tak, taka jest właśnie prawda .. Popełniłem nie kilka, ale wijący się szereg nieodwracalnych głupot, których nie sposób teraz odkręcić  .. A wszystko zaczęło się od zwykłej błahostki, kilku fotoreporterów, pragnących uwiecznić mnie z nową dziewczyną. Nie mówię, że się wstydzę Rose. Zresztą jak bym mógł?! Nie nic z tych rzeczy. W sumie to nawet lepiej jakby teoria '' Harry to gej'' uległa destrukcji. Tyle, że to nie o to w tym wszystkim chodzi. Niestety to nie to .. Nie lubię rozmawiać o mojej przeszłości, jak mi było trudno, jak bardzo mi było trudno .. Ale może przyszedł czas, by ożywić wspomnienia, apotem uzyskać przepustkę i raz na zawsze zagrzebać je głęboko, w zaprawioną krwią pradziadów i prochami już nieżywych glizd, Ziemi. Tych kilku na pozór zwykłych ludzi, kiedyś zmieniło moje życie, chwilowo dając sens, tak naprawdę go zabierało. Nikt o tym nie wie, mój zespół, Rose, nawet rodzice. To moja tajemnica co dzień przybijała mnie ciężkim gwoździem do krzyża swoich ran, utożsamianych z wielką pustką czarnych smutków. Tak, myślę, że czas to wyznać, to może być ostatnia chwila .. Ostatnia szansa, zanim wszystko stracę, a przecież ona jest wszystkim. Pewnie trudno w to uwierzyć ale ja Harry Styles nie byłemkieydś taki jak teraz, nie byłem grzecznym chłopcem. 

Bella .. seksowna, zgrabna i czarująca ..


To ona mnie uwiodła. To ona ratując życie, próbowała mi je odebrać. Zakochałem się w niej, a ona mnie wykorzystała. Byłem gotowy zrobić dla niej wszystko .. i zrobiłem. Bo ona tego chciała. Poświęciłem się dla niej. Wpakowałem się w najgorsze bagno, w jedną z najlepszych mafii.. Tam nie było miejsca na czułość, szacunek i radość. To pieniądz i śmierć dyktowała nam co mamy robić. Słuchaliśmy lufy przystawionej do spoconego czoła .. Słuchaliśmy jej.


Tu też wygląda słodko i niewinnie?! Ba! Chyba już wiecie, że miłość jest ślepa, a ja z różowymi klapkami na oczach nie potrafiłem dostrzec prawdy. Nie potrafiłem dostrzec jej drugiego, tego gorszego oblicza. Pamiętam to jak dziś. 
Pamiętam jak codziennie z zagryzionymi wargami i strachem w oczach musiałem zabijać .
Pamiętam jak codziennie na pytanie rodziców" ''Czy coś się stało? '' Ze łzami w oczach odpowiadałem- Nie, wszystko jest w porządku.
Jak codziennie, splamionymi krwią ludzi, rękami dotykałem w lustrze swojego nędznego odbicia.
Jak codziennie, niszczyłem siebie .. Tak od środka
Nienawidziłem siebie!!

Pewnego dnia, jak zwykle roztrzęsiony, wstałem z łóżka i powiedziałem sobie: ''Dość tego, już nie mogę, nie dam rady tak dłużej .. ''
Przeniosłem się z tego miejsca, zmieniłem swój wygląd i całe swoje życie. Myślałem, że od nich uciekną ale są tu, powrócili, oni po mnie przyszli. Tam nad jeziorem, gdy byłem z moją kochaną Rose, te zdjęcia?! To była przygrywka. Widziałem Bellę, czułem jej przeszywający ironią wzrok. Spojrzenie przepełnione pychą i zadowoleniem z tego, że mnie po kilku latach znalazła. Nie mogłem powiedzieć Rose tego wszystkiego. Tak bardzo nienawidzę siebie za to co jej zrobiłem, jak nią szarpałem, jak  szpulałem, za to, że ją narażam na to wszystko, że przeze mnie jest w poważnym niebezpieczeństwie. Okropnie zraniły mnie jej słowa: '' Mam wstręt do tak jasnego światła i w ogóle do tych wszystkich pustych gwiazd żyjących blaskiem sławy i jarających się seet fociami na czerwonym dywaniku. Nie mogłabym tak żyć, ani żyć z kimś kto taki jest. '' Nie pokochałaby mnie takiego, jaki byłem kiedyś i nie pokocha mnie takiego, jaki jestem teraz. Bolesne łzy wymazały z oczu jej piękny obraz, soczyste usta, delikatny dotyk dłoni, to wszystko miałem stracić .. Ja wiem, że ta mafia, że oni chcieli nas zabić .. Robili to za każdym razem, gdy ktoś wystąpił z ich szeregów. Śledzili nasz samochód, myślałem, że nam się nie uda .. a jednak. Zgubiliśmy ich. Rose wyczerpana przede wszystkim mną ale też i szybką jazdą, usnęła .. Tą słodką i jeszcze moją, śpiącą królewnę, przeniosłem na zapleśniałe krzesło w ruinach jakiegoś budyneczku. Oczywiście nie było to odpowiednie miejsce dla tak pięknej istoty, ale nie mogła zostać w aucie, bo ja musiałem schować ten samochód. Nie mogli nas tu znaleźć. Gdy wróciłem, jej już tutaj nie było. Musiałem ją złapać. Tak bardzo ją skrzywdziłem .. Ale wiedziałem, że nie mogę pozwolić jej odejść, nie teraz ..

~.~

Cześć wam!! Już są wakacje!! Cieszycie się? Ja tylko troszkę .. Wiem jestem dziwna, ale będzie mi brakować tych szkolnych debili i nie tylko ich .. ale też nie których nauczycieli ; > Myślę, że jednak będę pisać ten blog, może czyta go tylko kilka osób ale zawsze to coś ; )] Na pewno wiecie, że Harry w swoim prawdziwym życiu nie był w żadnej mafi .. żeby nie było,tylko w opowiadaniu xd Zastanawiam się też nad zmianą bloga .. tzn. Nad jakimiś poprawkami. Pamiętajcie by zostawić po sobie komentarz! ; )
 Dziękuje za wszystkie ; *





wtorek, 25 czerwca 2013

Kasacja?

Nie wiem czy ktoś czyta mój blog .. nawet nikt nie komentuje ostatnich rozdziałów oprócz mojej przyjaciółki .. ;c Zastanowię się jeszcze czy pisać czy nie? 

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział Siedemnasty

Po urwanym filmie, koszmarnym śnie, który gdy tylko otworzyłam ciężkie powieki okazał się beznadziejną rzeczywistością. Z wielkim trudem, a także z doskwierającym bólem uniosłam ręce by rozmasować dokuczające migreną skronie, wszędzie ból, wszędzie siniaki i wszędzie unoszący się nad zasmarkanymi nozdrzami zatęchłe powietrze. No właśnie .. Wszędzie czuć było tą powodującą mdłości suchą stęchliznę, smak pleśni i grzybu. Rozglądnęłam się dookoła .. Przez potężną łunę mroku przedarłam wzrok na otaczający mnie burdel. Rozburzone, walące się kawałki cementu zakopane pod cholernie cuchnącymi śmieciami. Oprócz brudnych, tarzających się w jakiejś żółtawej cieczy skarpetek, rzeczy, których nawet nie potrafię zidentyfikować poprzeplatanych z kawałkami rozebranych mebli łóżka, fotelu, stołu i innych nic nie znaczących dla mnie dupereli, oprócz kilku rozerwanych prezerwatyw, które z pewnością miały nie ciekawą historię nie było tu nic, nic oprócz mnie, nikogo oprócz mnie. Ogarnął mnie potworny strach. Dopiero teraz zadałam sobie jedno z pierwszych ważnych ale też niestety pozostawionych bez jakiejkolwiek odpowiedzi pytań: Co ja tu robię?!! Gdzie jestem?!! I gdzie jest Harry?! Harry .. Czy rzeczywiście chce go jeszcze zobaczyć .. Po Tym wszystkim co mi zrobił?? Kocham go ale .. nie potrzebuję, nie chcę wiązać się z damskim bokserem. Mocniej wbiłam paznokcie w oparcie krzesła na którym zostałam jakiś czas temu domyślam się, że właśnie przez niego posadzona. Gorzkie łzy same potoczyły się po rozgrzanych polikach a usta same, zdawały się histerycznie dychać rządzą tych błędnych pytań. Dlaczego ja nigdy nie potrafię znaleźć prawdziwego szczęścia?! Czemu  zawsze muszę mieć tego śledzącego mnie od początków mojego  marnego istnienia, pecha?! Życie?! To jest nie dla mnie. Ja nie powinnam przyjść na świat, nie powinnam, nie ja. Zamknęłam wilgotne powieki tylko po to, by przywołać ten jeden, a tak ważny dla mnie obraz. To on zmienił wszystko, obrócił moje życie do góry nogami, chciał żebym się poddała i już teraz, w tej chwili zasmakowała jego zdaniem najlepszego szczęścia- śmierci. Nasz dom- ja i zażarcie ujadający do siebie rodzice. Ich słowa ociekające ogromnym wyrzutem do siebie i do mnie. Swoją rację potwierdzali niesamowitą gestykulacją, wymachiwali rękami, rzucali się na siebie, popychali, rzucali w swojego przeciwnika okropnie obraźliwe obelgi. Nawet teraz gdy minęło osiem, nie całych lat, dokładnie tyle ile wtedy miałam, to do tej pory czuję się to zagubioną i przerażoną wszystkim ośmiolatką. Bezbronną dziewczynką chowającą się za framugami szafy w pokoju w którym byli, nie widzieli mnie, nie czuli mnie, nie czuli, że jestem. Żywe wspomnienia pobudziły te wbijające się jak sztylet, słowa, których zajadłego krzyku niestety byłam świadkiem. ''Rozumiesz?, nienawidzę cię!! Jesteś dla mnie nikim!! Jesteś, byłeś i zawsze będziesz dla mnie nikim!! Nigdy cię nie kochałam, nigdy!! Ani ciebie ani tego paskudnego dziecka, już dosyć mam jej marudzenia, jej chorób, jej problemów, już dosyć mam jej całej. Nienawidzę jej!! Tak samo jak ciebie!! Zabrała mi mojego kochanego synka, zabrała mi z brzucha mój skarb, moje prawdziwe dziecko. To nie ona powinna się narodzić, tylko on. Ja to wiem, że ta szkarada już dawno powinna gnić w Ziemii, dawno powinna już nie żyć'' Jeszcze raz, zapłakanym głosem powtórzyłam te zdania, które za każdym razem krwawo rozdzierają moje małe serce- '' ..  Zabrała mi mojego kochanego synka, zabrała mi z brzucha mój skarb, moje prawdziwe dziecko. To nie ona powinna się narodzić, tylko on. Ja to wiem, że ta szkarada już dawno powinna gnić w Ziemii, dawno powinna już nie żyć''  ..suche usta umilkły ale ból nadal pozostał. Wciąż zakrywałam drżącymi rękami zapłakaną twarz, wciąż z opuchniętych oczu leciały mokre stróżki cierpienia, wciąż ryczałam. Jednak wiedziałam, że nie mogę się poddać, nie tu, nie teraz. Poszukałam wzrokiem jakiegoś wyjścia, nie tylko z tego przytłaczającego mnie pomieszczenia ale też wyjścia z tej okropnej sytuacji. Ucieczki od niego.. znowu muszę zapomnieć. Otarłam kolejne wymykające się z oczu krople łez i przepełniona duchową siłą wyszłam. Nowe powietrze jebnęło mnie w twarz swoją świeżością, chłonęłam każdą jego czystość. Wzięłam w usta kolejny buch by moje zduszone płuca mogły na nowo odżyć.


..Przeczesałam wzrokiem przestrzeń, która napierała na mnie swoim oddechem, niewyraźną mgłą. Delikatne wygięcia rozłożystych konarów rzucały cień na pokrytą liśćmi ziemię. Ziemię? Raczej bagno .. Ale to bez znaczenia. Teraz liczy się tylko to, by jak najszybciej opuścić to miejsce i zamknąć ten rozdział. Postąpiłam jeden, drugi i kolejny krok w przód,  ..  Czułam jak moje niedawno kupione tenisówki, do których już się tak bardzo przywiązałam delikatnie zatapiają się w mule. Wygięłam usta w kwaśny grymas i zaczęłam biec, biec przed siebie byle tylko najdalej od tego okropnego miejsca, najdalej od wspomnień i od niego. Mijałam nagie drzewa,mijałam bezduszne pnie, równałam oddech, regulowałam przyśpieszone bicie serca, szybkie tętno. Czułam.. ktoś nieustannie podąża za mną, ktoś mnie śledzi, jest coraz bliżej, jest blisko. Przyśpieszyłam ..  Wiedziałam, że nie jestem tu sama, i że ten moment może być już moim ostatnim momentem, ostatnią chwilą .. że to może być już koniec .


~.~

Mam nadzieje, że czytacie .. i jesteście cierpliwi co do wyjaśnień ; ) Nie wiem czy na weekendzie coś jeszcze na pisze bo jade w góry!! ;p Wiec nie bede miala raczej czasu pisac .. mam nadzieje ze znajde tam natchnienie! ; )) Ale zawsze mozecie wpadac na mój blog i nabijać wyświetlenia .. haha xd Długiiii dzisiaj .. jak na mnie, prawda? ;p Komentujcie! ;*

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział Szesnasty

To .. na czym skończyłam? Ach tak .. światło, to bardzo jasne światło. Nie wiem skąd ono się tu do cholery wzięło, jakieś reflektory, zarys zaskoczonych twarzy. To wszystko mnie przytłaczało .. Na niczym nie mogłam skupić żądnego wyjaśnień, wzroku. Wreszcie coś zaczęłam jarzyć.. prze de mną, a raczej przed nami ze wszystkich stron osaczały nas fotoreporterowe pijawki.. Jednak to co nawet głupek by się już dawno domyślił to tylko garstka tego co chciałabym wiedzieć .. No bo o co im chodzi? Po co tu stoją z rozdziapionymi gębami ? No i te wysokiej klasy aparaty?? Mocniej ścisnęłam zdrętwiałą ręke Harrolda i cichym prawie płaczącym głosem szepnęłam
- Harry, co tu się dzieje?
 -Nic, Rose, naprawdę nic. 
Uśmięchnął się jednak widziałam w jego oczach strach a to, że był cały spięty mówiło samo za siebie
 - Nie, nic to Harry nie jest ok!-Wycedziłam przez zęby, a on szarpnął mnie za ręke i brutalnie wepchnął do samochodu.
- Zapinaj pasy! Szybko!- Wciąż sztywny na mnie wrzeszczał. Sparaliżowana jego zachowaniem nie miałam siły, nie miałam ochoty na to by posłuchać jego ociekających agresją rozkazów.
 - Nie słyszysz co do Ciebie mówię?!- Przeszywał moje ciało ostrym i drętwym głosem. Po czym sam szarpnął moje pasy bezpieczeństwa i drżącymi rękami je zapiął .Mimowolnie łzy same napłynęły pod zaciśnięte powieki.
 - Drżącym głosem wydukałam-  Nie rozumiem.. Dlaczego mi to robisz?
 Zagryzł wargi i powoli z zakłopotaniem uniósł na mnie swoje zielone tęczówki ..Przez długą sekundę patrzył mi się prosto w oczy, patrzył się tylko na mnie, ja patrzyłam się tylko na niego. 
-Bo Rose .. -ciągnął bawiąc się kciukami, ocierając suche opuszki o zimną kierownicę
- Przepraszam- powiedział i w tej samej chwili gwałtownie nacisnął pedał gazu. Nie spodziewałam się tego, nie teraz. Olbrzymia prędkość odrzuciła moje ciało do tyłu, boleśnie wbiłam się w na pozór miękkie framugi. Wstrząsnął mną okropny ból, czułam każdą kość, byłam cała obita. Miałam tego dosyć .. co on sobie myśli, że może mną tak pomiatać, manipulować jak bezwładną marionetką?! Bo tak się właśnie czułam ..
 -Może mi ktoś wyjaśnić co tu się dzieje?!! No dobra nie lubię fleszy i takich tam gadżetów z których one pochodzą no ale bez przesady ja już tak nawet nie reaguje na nie jak Ty chociaż .. mam wstręt do tak jasnego światła i wogóle do tych wszystkich pustych gwiazd żyjących blaskiem sławy i jarających się sweet fociami na czerwonym dywaniku. Nie mogłabym tak żyć ani żyć z kimś kto taki jest .- Przerwałam by zaczerpnąć powietrze, a te ostatnie słowa dziwnie ciężko zawisły w powietrzu.- Nie wiem co w Ciebie wstąpiło .. Może znam Cię nie cały dzień ale wtedy byłeś inny, TAK, zupełnie inny.
 Widziałam jak z nieuzasadnionym bólem mocniej wbija swoje ręce w kierownice, a w jego rozszerzonych źrenicach wzbiera się szklana powłoka łez. Po jego policzkach potoczyły się pierwsze krople przeźroczystej cieczy, które powoli zatrzymały się na wydętych wargach. Wskazówki prędkości niebezpiecznie szybko zwiększają swój kąt . 69, 75, 92, 115 km/h gotowałam się złością- Harry, dokąd my jedziemy?!!
- nie odpowiedział- Kurwa słyszysz??!! Zatrzymaj się!! Jużż!! Syknęłam a on dalej nie reagował, miał bez wyrazu twarz, całkiem z kamienia. Nic nie mówił a samochód jechał coraz szybciej, 120km/h



 - Ty chcesz nas zabić?!!- Mocno szarpałam za zamknięte drzwi. 
- CHCE WYSIĄŚĆ!!!- Spanikowana sięgnęłam ręka by odpiąć pasy .. jednak on był szybszy .. Błyskawicznie złapał mnie za ręke wykręcając ją w nadgarstku, zawyłam z bólu ..
 -co Ty robisz?!! - Krzyczałam.
 -Zamknij się!!- złowrogo wycedził przez zaciśnięte zęby.
 Wstrząsnął mną kolejny dreszcz .. Zamknęłam oczy i cicho zaszlochałam, byłam taka bezsilna i bezwładna .. Było tak zimno .. Powieki takie ciężkie .. a szum silnika taki kojący .. Wsłuchałam się w jego monotonny warkot, poddałam się. Zasnęłam ..

~.~


No, jednak nie dotrzymałam obietnicy  .. ;c Rozdział może trochę zagmatwany i tajemniczy ( dalej nie wiadomo o co chodzi) ale myślę, że za rozdział czy dwa wszystko się wyjaśni ; ) Podoba się? To skomentuj.  SERIO, bardzo mnie to cieszy, że jest dla kogo pisać .. ; >

środa, 12 czerwca 2013

Rozdział Pietnasty

Czym jest ''szczęście'' ..? To tylko jedno słowo .. kilka zagmatwanych literek ..a jakże wiele kłębiących się uczuć przelewa nasze ciało pod jego wpływem.. Być szczęśliwym..  wiesz jak to jest? Mój katecheta na jezdnej z wielu ciekawych, przez niego prowadzonych lekcji uświadomił nas, przynajmniej tak mi się zdaje.. że taki był jego cel, że to ''prawdziwe szczęście'' można zasmakować tam wysoko, tylko w niebie. Z oczami przyozdobionymi w uśmiech radości, przeczesywałam zgubnym spojrzeniem płynące, zakręcone w wirze powietrza, błękitne obłoczki. Dla innych tym będącym jedynie na Ziemi ''chwilowym szczęściem'' które jak to określił ksiądz można zaszczycić swoje podniebienie jest kilka skażonych bakteriami i brudem papierków- tak, żałosnego szmelu .. Innym by osiągnąć szczyt swojego marnego podniecenia jest najwyższy szczebel kariery, są też tacy, którzy zaspokojenie czerpią z krwawych zbrodni, z cierpienia niewinnych ludzi i ich przelanej krwi .. Szczęście .. tak bardzo poszukiwane, tak często nieosiągalne .. Ja- moje szczęście mieści się w jednym dotyku jego ciepłej dłoni .. w jednym spojrzeniu, w jego oczach, a raczej tysiącami, milionami kryształków, cudownych brylantów, tej szlachetnej mieniącej się w każdym maleńkim blasku zieleni. Moje szczęście to jego szczery, skierowany do mnie uśmiech. Moje szczęście to ON. Mocniej wtuliłam się w jego silne ramiona, objął mnie i delikatnie zacisnął ręke na mojej talii .. Głęboko w płucach zaciągnęłam się jego wyśmienitym zapachem, wyszczerzył ząbki .. i spytał mnie- Tak ładnie pachne?  Oblałam się cała głupim rumieńcem .. -Dokładnie- wyszeptałam mu w usta ..


Jednak zamiast mnie pocałować ten kochany debil sam zbliżył twarz do mojej szyi i  przesadnie naśladował mnie .. to co robiłam chwile temu- głupek!- odepchnęłam go od siebie i nadąsając usta założyłam ręke na ręke .. Harrold podszedł mnie od tyłu i podniecającym, lekko zachrypniętym głosem wydukał- Rose, nie fochaj się .. Jessu, jak tu się mu nie oprzeć?! Miałam tak wielką ochotę wpić się w jego uusta .. ale z tego względu, że jestem niezłym uparciuchem wciąż udawałam rozgniewaną równocześnie rozkoszując się jego głosem. Bo tak wprawdzie to przecież rozmawiamy, w sensie, że tak normalnie to tylko kilka godzin .. Jednak czujemy się jak byśmy  znali się od zawsze.. tak po prostu, nie krępujemy się, nie wstydzimy się siebie, nie, nic z tych rzeczy i to jest piękne. Wtopiłam się w rytm jego melodyjnych słów i ani się spostrzegłam, a mój loczek obdarował mnie furią łaskotek. Mówiłam.. No raczej pisałam, że jestem okroooopnie ale to naprawdę okropnie wrażliwa pod tym względem?!! - Harry!! Błagam Cię, nieee !! PRZESTAŃ!! Mój histeryczny śmiech przerywał krótki bełkot .. - Haroldziku!! Proszęę, zrobie wszystko .. SŁYSZYSZ?!! zrobię wszystko tylko puść mnie już!!-  Jednak ten zwariowany przystojniak .. razem ze mną tarzał się w piachu i non stop mnie maltretował .. Serio myślałam, że już nie wytrzymam .. Miałam niezłą śmiechawę .. zresztą on też, tylko, że ze mnie .. Korzystając z chwilowej okazji wyskoczyłam z jego ramion i potykając się o wystające konary z uśmiechem na twarzy przedzierałam się przez zamuloną ''pustynie'' No ale jak się pewnie każdy domyśla, nie miałam z nim deka szansy, Kilka kroków dalej zanosząc się ze śmiechu upadliśmy razem na mokrą powierzchnie plaży.. Harry przygniótł mnie swoim powabnym ciałem, odgarnął z ust zabłąkany kosmyk włosów składając na wargach soczysty pocałunek i w zamknięte powieki wyszeptał- kocham Cię! Cudownie zeszła nam reszta dnia, ani trochę nie nudziliśmy się swoją obecnością .. Rozmawialiśmy, tak, bardzo dużo rozmawialiśmy ze sobą, chociaż bez względu na to i tak praktycznie nic o nim nie wiem.   Zresztą kto na moim miejscu mógł by się w jakimś stopniu skupić na tym co mówi .. a nie na jego pięknych loczkach, idealnie wymodelowanej twarzy, w tych gładkich rysach, wysportowanej sylwetce i jego urzekającym barwą głosie.. Oj tak, trzeba przyznać, że jest no .. cudowny, wspaniały.. Jessu.. po prostu idealny!! Tak dobrze było nam razem .. Czas zleciał szybko, za szybko .. Cali brudni, oblepieni piachem, którego nie miły zgrzyt czuć było wszędzie .. we włosach, w zębach, nawet na tyłku.. chociaż prawdę powiedziawszy nie wiem jak on się tam znalazł .. w topiącym się w ciepłych barwach słońcu pożegnaliśmy kojący szum fal. Nareszcie razem, objęci pod cudownym gwiezdnym niebem ruszyliśmy w kierunku wyjścia.. Postąpiliśmy zaledwie kilka kroków w górę stromych schodów, a usłyszeliśmy niepokojący szelest dochodzący z bliskich zarośli. Momentalnie wtuleni w siebie, owróciliśmy się w tamtą stronę z której dochodził ten dźwięk ..  Do naszych uszu doszedł syk kliszy i okropnie drażliwy błysk następujących po sobie fleszy .. Natrętne światło przesłoniło moje przyzwyczajone do mroki, żrenice. Widziałam tylko światłlo .. To cholerne światło ..


~.~

Długo mnie nie było .. No w sumie to chyba z tydzień .. Ale wiecie, to koniec roku i wogóle, trzeba było ocenki poprawić ; > Postaram się pisać teraz codziennnie .. a czy uda mi się dotrzymać obietnicy> Zobaczymy .. A tak wogóle to jestem bardzooo pozytywnie zaskoczona ilością komentarzy ;DD Mam nadzieje, że znajdzie się z kilka osób, które po mimo chwilowej przerwy jescze odwiedzają mój blog .. Dzięki wam, naprawdę!! ;*

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział Czternasty

Oczami Rose
Minął jeden, może krótki, ale za to cholernie męczący dzień. Wczoraj wylewałam łzy nad zabazgraną literami kartką, wczoraj pochowałam totalnie zabity korkiem list w szkle i to właśnie wczoraj razem z nim miałam zakopać wspomnienia po nieznajomym, który porządnie wybił mi z głowy rozsądek na rzecz serca i uczuć jakimi go w chwili śmierci obdarzyłam .. No właśnie miałam.. ale fale słońca, które starannie ukradły mi sen z pod powiek przywołały jego twarz, jego ręce mnie obejmujące, jego usta składające pierwszy a już ostatni czuły pocałunek na moich zimnych wargach. Znów powróciło to zakłamane uczucie tęsknoty i przywiązanie do jego ciała .. Jego dotyk sprawiał, że zagubione serce błądziło ścieżkami życia, a śmierci ..Umierając  odchodziło w nieznane, a jednak chciało przy nim zostać, pragnęło mu zaufać i w pełni się oddać.. Nie biło .. a jednak tętniło życiem, jego życiem ..  Wykopałam się spod tony zapłakanych chusteczek, usiadłam po  turecku i otulając się miękkim kocem chłonęłam jego różany zapach. Co mi dał ten głupi papierek? Miałam zapomnieć.. a jak na razie każda sekunda ożywia jego rzucony w kąt wspomnień, zatarty obraz.  Odszukałam brudnopis z zawartymi w liście słowami .. Przeczytałam ostatnie wersy ..  Łza bezradności zakręciła mi się w opuchniętym oku .. Przecież nie napisałam nic, nic co by mogło naprowadzić go na mój trop, na moją osobę .. Ukryłam czerwoną twarz i swój los w lodowatych dłoniach .. Czemu życie jest takie beznadziejne ..?!! Moje łkanie przerwało pukanie do drzwi.. Gdy odpowiedziała mu cisza, klamka sama się poruszyła, a w skrzypiących framugach stanął Benjamin- KLIK my father z gorącą czekoladą w kubku. Unoszący się zapach rozkochał w sobie zasmarkane nozdrza. - Tato, dziękuje Ci- uśmiechnęłam się ciepło, odebrałam od  niego prezent i razem okryliśmy się kocykiem. Tak dobrze było czuć jego uścisk, o nic nie pytał i dobrze, ważne, że był , to się dla mnie liczyło. On zawsze wiedział czego mi potrzeba, zamknęłam oczy i na chwilę się uspokoiłam.  Obudziłam się .. obok już nie było mojego przyjaciela został tylko ślad zmarszczonego prześcieradła. Stwierdziłam.. że jak mam tak sama szlochać zamknięta w czterech jakże obojętnych mi ścianach to już chyba lepiej żebym się gdzieś przeszła ..\


Ciąg dalszy to już chyba znacie .. a resztę się domyślacie.. Np to że jak go zobaczyłam serce biło jak oszalałe, oczy podążały za każdym jego ruchem, a myśli zaplątały się w niebezpieczny kokon nadziei. 
Zachłanność jego dotyku schowała się wraz ze mną w uścisku jaskiniej szczeliny, gdy tylko on pojawił się tu obok .. Nie mogłam zapanować nad swoim oddechem, puls odbijał się głuchym echem pośród ciszy jaka tam panowała .. A gdy temu cudownemu chłopakowi wplątał się we włosy bezbronny nietoperz wybuchłam nie pohamowanym śmiechem, ale przyznać trzeba, że mój nieznajomy pięknie wył  ..
 A potem jak się delikatni zarumieniony jąkał, był taki uroczy

 .. Nie wiem co we mnie wstąpiło ale rzuciłam mu się w objęcia .. Chciałam tylko czuć dotyk jego ust ..To było cudowne .. Wszystko co przeżyłam, cały smak życia zamknął się w tym namiętnym pocałunku, w tych jednych wargach. Odrywając się od powierzchni Ziemi,  balansowałam na krawędzi nebios ..dokładnie tak, subtelnie szybowałam w błękicie chmur..


Uśmiechając się przez łzy .. nareszcie wiem, że teraz jestem szczęśliwa.


~.~

No i jest 14 rozdział ;> Z akcją stoję w miejscu .. jak dam radę to jutro dodam kolejny rozdział ; ))