Oczami Louis'a
Gdy mój Harroldzik wyszedł na pole ze słowami, że musi trochę odpocząć od tej pracy i od tego wszystkiego, świetnie go rozumiałem, nie raz zdarzało mu się w ciszy odetchnąć trochę od wszystkich spraw, i tej nieustannie kręcącej się karuzeli .. Wiedziałem, że potrzebuje samotności, jednak jak kilka godzin minęło .. a słońce już dawno schowało się za horyzontem, zacząłem się martwić. No niby dzieckiem juuż nie jest.. ale to nie znaczy, że nie może potrzebować czyjejś pomocy. Szybko przebrałem się i pojechałem tam, gdzie spodziewałem się go znaleźć .. nad Londyńskie jezioro .. Zawsze tam przebywał gdy z czymś się borykał .. z ogromnym sentymentem darzył to miejsce. No, trzeba przyznać jest tu cudownie, te widoki za każdym razem zapierają dech w piersi. Ale myślę, że nie tylko dlatego Harrold spędza tu tak dużo czasu, tylko dlatego, że jest to miejsce grobowych dusz .. to znaczy, że nikt tu nie przychodzi, nikogo tu nigdy nie słychać ani nie widać, a on czasem potrzebuje takiej trupiej samotności. Tak więc energicznie przebierając stopami w piasku kroczyłem w stronę bijącego chłodem jeziora. Zatrzymałem się na chwile, by przebić wzrok przez rozlewającą się na plaży ciemność. Usłyszałem szmer .. Okk, Louis to tylko fale, albo jakiś ptak, nie przejmuj się, będzie dobrze,- uspokajałem się .. jednak przerażający ryk się powtórzył .. a ja nie na żarty się wystraszyłem. Już miałem wiać z tego miejsca spowitym okropnymi cieniami rzucanymi przez wiatr. Już się odwracałem .. gdy przerażony wśród kładących się fal rozpoznałem szloch, a raczej przypominające krzyk odgłosy Harrego, skruszyłem się w środku.. Ostrożnie podążyłem za głośnymi dźwiękami, zacząłem wołać - HARRYY!! HAROLD GDZIE TY DO CHOLERY JESTES?? oprócz rozlewającego się echa wśród twardych ścian skał nadal dudnił jego nie pochamowany płacz. Gdy ujrzałem jego zgarbioną, siedzącą sylwetkę opartą o głazy wśród ciemniej jaskini, objął mnie tak wielki smutek.. Lekko uniósł głowę z nad zamkniętego wcześniej w rękach uścisku i zachrypniętym głosem szepnął tylko- Louis. Zacisnął usta, a łzy wielkim strumieniem spływały po jego brudnych policzkach. Serce mi się krajało widząc go w takim stanie.. Widząc go takiego zdeptanego.. Przytuliłem go mocno do swojej piersi, głaskałem go po jego bujnych lokach .. był jak bobas ..wtulił się we mnie taki bezbronny, taki niewinny. -Domyśliłem się, że potrzebował mnie.. gdy trochę ochłonął .. zacząłem wyduszać z niego co się właściwie stało. Mówił z początku nie składnie, co chwile przerywając swoje wyznania głębokim rykiem. Ale gdy jego oddech w miarę się unormował, skupiony śledziłam każde jego słowo. - Louis! ja wiem, że to jest głupie, Ty tego nie zrozumiesz .. Ale ja się czuje taki pusty .. jakby ona coś wyrwała mi z duszy .. jakby zabrała mi serce. Nie moge bez niej żyć .. ona jest moim sercem i ona jest moją duszą. SŁYSZYSZ MNIE?!! Ja nie mogę bez niej oddychać .. nie moge, nie mogę .. - skończył. Gwałtownie wstał, zaczął walić pięściami o jaskinie, zaczął krzyczeń, wrzeszczeć.. Dusił się płaczem .. Musiałem chwilę przeczekać, tak się o niego bałem, tak mi było przykro, że on teraz cierpi .. ale nie mogłem dla niego nic zrobić, byłem bezużyteczny i czułem się z tym sstrasznie, poprosu beznadziejnie. Po kilku minutach gdy z ogromnym rozmachem po raz kolejny walnął ręką w twardy głaz .. usłyszałem ogromny krzyk .. Boże, on chyba sobie coś złamał. - KURWA, KURWA!!!- wciąż majaczył .. trzymając się za ręke .. Zsunął się na zimne podłożę, ukrył twarz.. a ja masując jego plecki szepnąłem mu do ucha kilka słów- Hazza, będzie dobrze, wiesz? Będzie wszystko ok. Gdy podtrzymując go na swoich ramionach dotarliśmy do samochodu, ostrożnie sprawdziłem jego uraz .. nie było tak źle, to pewnie tylko zwichnięcie. Jednak jego psychika, nie miała takiego szczęścia .. rzeczywiście, tak jak mówił nie mogłem, nie byłem w stanie zrozumieć czemu on do cholery jest taki zdruzgotany .. Ok, znalazł, uratował jakąś śliczną dziewczynę, i potem musiał od niej uciec .. no ale żeby przez prawie tydzień być tak załamanym?! Miałem wielkie wyrzuty sumienia .. że nie umiem wczuć się w jego sytuację .. ale w końcu coś do mnie dotarło .. musiałem to po prostu zaakceptować i postarać się wyrzucić z jego pamięci tą okropną dziewczynę.
Tak, za każdym razem gdy patrzyłem się w jego zapłakane oczy, wiedziałem to, wiedziałem, że ona musi zniknąć z jego życia, wiedziałem już, że bez względu na to jaka jest ja ją bezwględnie nienawidzę, za tyle bólu ile codziennie zadaje mojemu Haroldzikowi, za to wszytko co ona mu zrobiła,
NIENAWIDZE JĄ!!
A Ty Hazza!! Proszę cię, już nie płacz i pamiętaj, że ja zawsze jestem z tobą .
~.~
Przepraszam, że tak długo z tym zwlekałam .. Tak, wiem, wielki ze mnie leniuch ;x .. co myślicie o tym rozdziale? Czy Harry powinien zapomnieć o Rose? Czy powinien znaleźdzć list? Czy wogóle będzie w stanie wymazać ją z pamięci, zamknąć ten rozdział i żyć tak jak przedtem, normalnie?!!
Czekam na komentarze ;*
Wiesz ... oczami Liama ? ... Hm ... Nie powinno być oczami Louis'a ?No bo Liam nie jest takim najlepszym przyjacielem Harry'ego , i z tego co wiem , to Louis zawsze nazywa Harry'ego "Haroldzik" , albo tak się o niego martwi . Oczywiście nie czepiam się , tylko nie jestem pewna , czy na pewno chciałaś napisać "Oczami Liama" ... Mam nadzieję że zrozumiesz o co mi chodzi ... :D A ogólnie to super , pisz dalej ;*
OdpowiedzUsuńDzięki! już poprawiam ; >
OdpowiedzUsuńno dawaj dalej, podoba mi się :D
OdpowiedzUsuń